Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Ten materiał nie może być udostępniony
Rt4DWuDjB7afm11
okładka Źródło: Pixabay, domena publiczna.
Pixabay, domena publiczna

Kulturę XVIII wieku często przedstawia się w sposób uproszczony. Podkreśla się zazwyczaj, że to stulecie jest epoką rozumu (tak zresztą je nazywano). Mogłoby to sugerować, że ludzie żyjący w tym czasie nie kierowali się fantazją. To jednak nieprawda. Nasi przodkowie też marzyli… A do największych marzeń należało poznawanie egzotycznych krain.

Już wiesz

1) Napisz o swoich marzeniach związanych z podróżowaniem.

2) Obejrzyj w telewizji lub w internecie dwa dowolne programy podróżnicze i wyraź opinię na ich temat. Porównaj sposób przekazywania informacji o prezentowanych krajach.

j000000037B2v27_0000000H
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Dlaczego podróżujemy?

1
Wskazówka

Można dokonać wyboru spośród tekstów, a pozostałe przekazać uczniom wraz z poleceniami do zrealizowania jako pracę domową.

O podróżachLeszek Kołakowski
Leszek Kołakowski O podróżach

Po co podróżujemy? Dlaczego lubimy podróżowanie? Wydaje się, że to niemądre pytanie, bo każdy wie, dlaczego i po co. Jest jednakowoż wiele rzeczy, które wydają się oczywiste, a po zastanowieniu takimi być przestają. Czy podróżowanie jest to zachowanie instynktem wiedzione i co to miałby być za instynkt? Czy doznajemy satysfakcji stąd, że doświadczamy czegoś, co jest po prostu nowe, że nowość jako taka nas przyciąga? A jeśli tak, czy nie jest to dziwne zadowolenie? Wedle wielopokoleniowych doświadczeń, z pewnością jakoś nam przez ewolucję wszczepionych, świat nie odnosi się do nas przyjaźnie, lecz raczej wrogo, powinniśmy więc tego, co nowe i nieznane, się wystrzegać, a cenić sobie to, co już w doświadczeniu oswojone i bezpieczne, siedzieć w znajomych kątach i chodzić po wydeptanych ścieżkach. Ale tak nie jest. Dlaczego w dzieciństwie czytamy z zapałem książki podróżnicze? Dlaczego ludzie, ledwo zlikwidowali białe plamy na mapach, rzucili się do niedawno jeszcze niewyobrażalnych wojaży po wielkiej przestrzeni i o coraz dalszych przestrzeniach marzą? […]

Tu jednak mówimy o podróżach, gdzie chodzi nam, podróżnikom, o doświadczenie czegoś nowego jako nowego właśnie, o kontakt z jakąś rzeczywistością nieznajomą.

W podróżach nie chodzi nam chyba, ściśle biorąc, o to, by się czegoś nauczyć: prawie wszystko, co poznajemy przez podróże, możemy poznać bez nich, często lepiej; zgodnie zaś ze starym, z łaciny przełożonym porzekadłem, „niebo, nie umysł tacy odmieniają, którzy za morza po mądrość biegają”. Nie, nie dla wiedzy podróżujemy. Nie po to też podróżujemy, by na chwilę z codziennych trosk się wyrwać i o kłopotach zapomnieć, jako że, zgodnie z innym łacińskim porzekadłem, „czarna troska za jeźdźcem siada”. Nie, nie żądza wiedzy nas gna ani ochota ucieczki, ale ciekawość, a ciekawość, jak się zdaje, jest osobnym popędem, do innych niesprowadzalnym. Uczeni mówią nam, że ciekawość, czyli potrzeba bezinteresownego badania otoczenia, przechowuje się u ludzi przez całe życie i że to jest właśnie swoiście ludzka zdolność.

Jesteśmy ciekawi nie dlatego, by nieznajome rzeczy obiecywały nam jakieś zaspokojenia albo czymś groziły, czemu trzeba zapobiec, jesteśmy ciekawi po prostu. Ludzie podejmują z ciekawości rozmaite czynności i dzieła, o których wiedzą, że są niebezpieczne, podróżują w różne miejsca mało znane i groźne, giną na wspinaczkach górskich albo w czeluściach jaskiń.

j000000037B2v27_00000_BIB_001Leszek Kołakowski, O podróżach, [w:] tegoż, Mini-wykłady o maxi-sprawach, Kraków 2004, s. 43–45.

Po przeczytaniu fragmentu tekstu Leszka Kołakowskiego wykonaj następujące polecenia:

Ćwiczenie 1.1

Ćwiczenie 1.2
RzAPft0tY61MV1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.
Ćwiczenie 1.3

Wymień, co – według autora – nie jest przyczyną podróżowania.

Ćwiczenie 1.4

Przedstaw pisemnie swoje stanowisko wobec poglądów autora na temat powodów podróżowania.

j000000037B2v27_00000015
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Osiemnastowieczne podróże

Trzeba pamiętać, że XVIII wiek nie był jeszcze czasem turystyki. Podróżowanie miało wtedy głównie podłoże gospodarcze (handel), polityczne (dyplomacja), naukowe (odkrycia geograficzne) oraz religijne (pielgrzymki). Wprawdzie zaczęto wówczas chodzić w góry, jednak nie po to, aby podziwiać widoki, lecz raczej w celu badania składu skał.

Poznawaniu nowych światów (i Nowego Świata – tak nazywano Amerykę, by odróżnić ją od Europy) sprzyjał rozwój techniczny: poruszanie się ułatwiały coraz to doskonalsze pojazdy i okręty. Europejczycy zdobywali Amerykę Północną i Południową, odkrywali nowe wyspy.

Ludzie żyjący w XVIII stuleciu wybierali się w podróże również powodowani nadzieją na dotarcie do krain opisywanych w dziełach naukowych i literaturze. Właśnie wtedy powstały tak ważne utwory o tematyce podróżniczej, jak Przypadki Robinsona Crusoe Daniela Defoe czy Podróże Guliwera Jonathana Swifta. Wśród najbardziej cenionych pisarzy tego okresu wymienia się również Woltera.

j000000037B2v27_0000001C
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Wolter i jego Kandyd

François‑Marie Arouet
RmxWMdYprSv9p
Wolter
Nicolas de Largillière Moreau, Wolter, 1725, olej na płótnie, Carnavalet Museum, domena publiczna

François-Marie Arouet

francuski pisarz epoki oświecenia, był filozofem, historykiem, autorem satyr, powieści i powiastek filozoficznych. W utworach wyrażał opinie, które spowodowały nawet skazanie go na pobyt w więzieniu. Wolter nie zgadzał się bowiem z zabobonami i przesądami, krytykował możnowładców (nie przeszkadzało mu to przyjaźnić się z władcami różnych krajów). Po wielu podróżach (Anglia, Prusy) osiadł w Ferney na granicy francusko‑genewskiej, co pozwoliło mu uniknąć aresztowania przez władze Francji.

Wolter był zwolennikiem racjonalizmu oraz opowiadał się za odrzuceniem przesądów religijnych i ideologicznych. Uważał, że prawdziwą wiarę należy oczyścić z przesądów oraz nietolerancji wobec innych wyznań.

Podobno przed śmiercią tak powiedział o swym życiu: „Umieram, wielbiąc Boga, kochając przyjaciół, nie nienawidząc wrogów, nie cierpiąc przesądów”.

Swoje marzenia o wspaniałym świecie przedstawiał zazwyczaj w postaci krytyki świata rzeczywistego, czyli Francji i Europy. Czynił to jednak, używając lekkiego tonu – jego pouczenia miały często żartobliwy charakter.

Dotyczy to zwłaszcza najsłynniejszego dzieła Woltera, którym jest Kandyd, czyli optymizm.

O dziele

Kandyd, czyli optymizm to wydana w 1759 roku powiastka filozoficzna. Jej powstanie zainspirowane zostało wielkim trzęsieniem ziemi w portugalskiej Lizbonie w roku 1755. Tragedia ta przeczyła twierdzeniu wybitnego filozofa i uczonego niemieckiego Gottfrieda Wilhelma Leibniza, który uważał, że żyjemy na najlepszym ze światów. Zdaniem Woltera takie wydarzenia, jak trzęsienia ziemi czy nieustannie toczone wojny, w sposób racjonalny przeczyły tej optymistycznej tezie.

ReLHjQqNEcTQH
Strona tytułowa dzieła Woltera Kandyd, czyli optymizm z 1759 roku
domena publiczna

Utwór ma charakter filozoficzny, ale jednocześnie jest bardzo zabawną opowiastką o  przygodach tytułowego bohatera. Wraz z przyjaciółmi przeżywa on fantastyczne przygody w Europie i Ameryce Południowej. Na końcu utworu pojawia się postulat przyjęcia następującej filozofii życiowej: „Trzeba uprawiać swój ogródek”. Może to oznaczać zalecenie pracy, zwrot ku naturze, zajęcie się swoimi prywatnymi sprawami (a nie pełnym szaleństwa światem).

Kandyd to także parodia popularnych wówczas romansów, których bohaterowie trafiali do egzotycznych krain. To samo stało się udziałem Kandyda i jego sługi, a zarazem przyjaciela, Metysaj000000037B2v27_000tp001Metysa Kakamby.

RXrcVVaq5qEeX1
Indianin z południowoamerykańskiego plemienia Yagua prezentuje zastosowanie dmuchawki Indianin z południowoamerykańskiego plemienia Yagua prezentuje zastosowanie dmuchawki Źródło: Jialiang Gao, licencja: CC BY-SA 4.0.
Indianin z południowoamerykańskiego plemienia Yagua prezentuje zastosowanie dmuchawki
Jialiang Gao, licencja: CC BY-SA 4.0
j000000037B2v27_000tp001

Eldorado

Eldoradoj000000037B2v27_000tp002Eldorado to legendarna kraina w Ameryce Południowej. Jej nazwa pochodzi od hiszpańskiego zwrotu el hombre dorado, co znaczy „człowiek olśniony złotem”. Nazwa ta sygnalizowała, że kraina jest niezwykle bogata w złotodajne złoża. Przekonanie, że w Ameryce znajduje się niemal mityczne Eldorado, wiąże się z miejscowym obyczajem obsypywania jednego z wodzów indiańskich sproszkowanym złotem. Miało to charakter rytualny i tradycji tej zaprzestano jeszcze przed dotarciem do Ameryki Krzysztofa Kolumba (1492). Kandyd z Kakambą dotarli do El Dorado (Eldorado), czyli do krainy, którą wyobrażano sobie jako najbogatsze państwo świata leżące w Ameryce Południowej.

Kraina Mwisków. Przewodnik po EldoradoAdam Elbanowski
Adam Elbanowski Kraina Mwisków. Przewodnik po Eldorado

Było zwyczajem wśród tych tubylców, że ten, kto miał zostać władcą lub wodzem, dziedzicząc włości po swym wuju, sześć lat pościł zamknięty w jaskini na ów cel przeznaczonej i przez cały ten czas nie mógł obcować z kobietami, nie jadł mięsa ani soli, […] gdy zaś skończył się post i wszystkie obrzędy, i nastał dzień, w którym władzę obejmował, wtedy udawał się nad wielkie jezioro Guatavita, by tam ofiary i modlitwy złożyć demonowi, a mieli go oni za swego boga i pana. […]

Naówczas zdejmowali szaty z przyszłego władcy i całe jego ciało nacierali lepką żywicą, po czym kładli mu okruchy zmielonego złota tak, że od stóp do głów pokryty był złotym pyłem. Prowadzono go do tratwy, a wraz z nim składano ogrom złota i szmaragdów, które były na ofiarę dla ich boga. Towarzyszyło mu czterech najznaczniejszych wodzów, nagich jak on, lecz strojnych w pióra, złote mitry i bransolety, złote nausznice i pektorałyj000000037B2v27_000tp003pektorały, każdy zaś z nich miał drogocenne dary na ofiarę […], gdy tratwa docierała na środek jeziora […] wówczas złoty Indianin czynił swą ofiarę, ciskając w głębiny jeziora całe złoto, jakie miał ze sobą, i podobnie czynili wodzowie mu towarzyszący; wtenczas dopiero drzewce wzniesione na czas ofiary opadało w dół, a tratwa powracała do brzegu. […]

Z tej ceremonii wzięła się owa słynna nazwa Eldorado, która tyle istnień ludzkich i straconych fortun kosztowała […].

j000000037B2v27_00000_BIB_002Adam Elbanowski, Kraina Mwisków. Przewodnik po Eldorado, Warszawa 1999, s. 18–19.
RFE9WzppYWXes1
Według XVII-wiecznego holenderskiego kartografa jezioro Parima i miasto El Dorado znajdowały się właśnie tu – mapa z 1625 roku Według XVII-wiecznego holenderskiego kartografa jezioro Parima i miasto El Dorado znajdowały się właśnie tu – mapa z 1625 roku Źródło: domena publiczna.
Według XVII-wiecznego holenderskiego kartografa jezioro Parima i miasto El Dorado znajdowały się właśnie tu – mapa z 1625 roku
domena publiczna
Kandyd, czyli optymizmWolter
Wolter Kandyd, czyli optymizm

O tym, w jakiej niedoli Kandyd, Kunegunda i stara przybyli do Kadyksu i jak wsiedli na okręt

Płyniemy do innego świata – powiadał Kandyd – w nim to bez wątpienia wszystko musi być dobrze; bo trzeba przyznać, że nieraz przychodzi ochota zapłakać nad tym, co się dzieje u nas, zarówno pod fizycznym, jak moralnym względem. […] Z pewnością ten Nowy Świat okaże się najlepszy ze wszystkich możliwych światów.

j000000037B2v27_00000_BIB_003Wolter, Kandyd, czyli optymizm, [w:] tegoż, Powiastki filozoficzne, tłum. Tadeusz Żeleński (Boy), Warszawa 1984, s. 109–110.

Po przeczytaniu fragmentu powiastki Woltera wykonaj następujące polecenia:

Ćwiczenie 2.1

Przedstaw opinię o Europie, którą formułuje Kandyd.

Ćwiczenie 2.2

Powróć do informacji zawartych we fragmencie O dziele i podaj autora stanowiska, do którego nawiązuje ostatnie zdanie przytoczonego powyżej tekstu. Wyjaśnij, jaką postawę przyjął Wolter wobec jego poglądów.

Kandyd, czyli optymizmWolter
Wolter Kandyd, czyli optymizm

Jak Kandyd i jego sługa przybyli do kraju Eldorado i co tam ujrzeli

Płynęli kilka mil wśród wybrzeży to kwietnych, to jałowych, to równych, to poszarpanych. […] W końcu ujrzeli olbrzymi widnokrąg, otoczony niedostępnymi górami. Kraj był uprawny z widoczną troską o rozkosz zarówno, jak o pożytek; wszędzie użyteczne łączyło się z przyjemnym. Drogi roiły się od pięknych i lśniących pojazdów, ciągnionych chyżo przez duże czerwone barany, które co do szybkości przewyższają najpiękniejsze rumaki Andaluzji, Tetuanu i Mekinezu. W pojazdach tych siedzieli mężczyźni i kobiety osobliwej urody.

– Oto mi kraj – rzekł Kandyd – ładniejszy nieco niż Westfaliaj000000037B2v27_000tp004Westfalia.

j000000037B2v27_00000_BIB_004Wolter, Kandyd, czyli optymizm, [w:] tegoż, Powiastki filozoficzne, tłum. Tadeusz Żeleński (Boy), Warszawa 1984, s. 126.
Rj4cuVJOJ40Mg
Kandyd i Kakambo z czerwonymi baranami
W drodze z baranami z Eldorado, ilustracja z pierwszego wydania Kandyda, XVIII wiek,

Po przeczytaniu fragmentu powiastki Woltera wykonaj następujące polecenia:

Ćwiczenie 3.1

Wytłumacz, dlaczego – twoim zdaniem – w tekście znalazła się wzmianka, że Eldorado jest otoczone niedostępnymi górami.

Ćwiczenie 3.2

Napisz w punktach, czym różniła się kraina, do której dotarli Kandyd i Kakambo, od państwa europejskiego?

Ćwiczenie 3.3

Wyjaśnij, o czym świadczy opinia Kandyda, że Eldorado jest nieco piękniejsze niż Westfalia?

Kandyd, czyli optymizmWolter
Wolter Kandyd, czyli optymizm

Jak Kandyd i jego sługa przybyli do kraju Eldorado i co tam ujrzeli

[…] Ujrzawszy w pobliżu jakąś wioskę, wygramolił się wraz z Kakambą na ląd. Kilkoro wiejskich dzieci odzianych podartym w strzępy złotogłowiemj000000037B2v27_000tp005złotogłowiem grało w palanta; podróżni nasi przypatrywali się im jakiś czas z zaciekawieniem: rakiety ich były dość szerokie, okrągłe, żółte, czerwone, zielone i rzucały szczególny blask. Wędrowców wzięła ochota przyjrzeć się im bliżej: okazało się, iż były ze złota, szmaragdów, rubinów, z których najmniejszy byłby ozdobą tronu Wielkiego Mogoła.

– Bez wątpienia – rzekł Kakambo – te dzieci to muszą być synowie królewscy: grają tu sobie w palanta.

W tejże chwili zjawił się bakałarz wiejski, aby je zapędzić do szkoły.

– A to – rzekł Kandyd – preceptorj000000037B2v27_000tp006preceptor królewskiej rodziny.

Urwisy porzuciły natychmiast grę, zostawiając na ziemi rakiety i inne drobiazgi. Kandyd zbiera je, bieży do preceptora i podaje mu je uniżenie, dając na migi do zrozumienia, że ich Królewskie Wysokości zapomniały swych cacek ze złota i diamentów. Bakałarz, uśmiechając się, rzucił sprzęt na ziemię, popatrzył chwilę zdziwionym wzrokiem na Kandyda i ruszył dalej.

Mimo to podróżni zbierali dalej złoto, rubiny i szmaragdy.

– Gdzież my jesteśmy? – wykrzyknął Kandyd. – Dobrze chowają widocznie dzieci królewskie w tym kraju, skoro je uczą gardzić złotem i klejnotami.

Kakambo dziwił się nie mniej od Kandyda. Dotarli wreszcie do najbliższego domostwa: w Europie uchodziłoby za pałac. Ciżba ludzi tłoczyła się u drzwi, a jeszcze większa wewnątrz; słychać było muzykę nad wyraz przyjemną, a zarazem rozchodził się luby zapach potraw. […] Natychmiast dwóch chłopców i dwie służące, odziani w złotogłów, z włosem zaplecionym krasnymi wstążkami, zaprosili ich, aby zajęli miejsce u wspólnego stołu. Podano kilka rodzajów zup, z których każda okraszona była dwiema papugami; dalej gotowanego kondora ważącego z jakie dwieście funtów, dwie małpy pieczone nader delikatnego smaku, trzysta kolibrów na jednym półmisku i sześćset zimorodków na drugim; doskonałe frykasy, przednie ciasta, wszystko na misach rzeźbionych w skalnym krysztale. Chłopcy i dziewczęta obnosili różne napoje sporządzone z trzciny cukrowej. […] Skoro ukończono biesiadę, Kakambo, zarówno jak Kandyd, mniemając, iż najlepiej zapłacą za gościnę, rzucili na stół duże kawały złota zebrane przed chwilą; ale gospodarz i gospodyni wybuchnęli śmiechem i długo trzymali się za boki. W końcu opamiętali się.

– Panowie – rzekł gospodarz – widzimy, że jesteście cudzoziemcami; nieczęsto zdarza się nam gościć obcych. Darujcie, iż zaczęliśmy się śmiać, skoroście nam ofiarowali jako zapłatę kamyki z gościńca. Nie posiadacie zapewne tutejszej monety, ale nie trzeba jej zgoła, aby mieć prawo tutaj się pokrzepić. Wszystkie gospody, założone dla dogodności miejscowego handlu, utrzymywane są przez rząd. […]

Kakambo tłumaczył Kandydowi słowa gospodarza, Kandyd zaś słuchał ich z takim samym podziwem i osłupieniem, z jakim przyjaciel mu je powtarzał.

– Cóż za kraj – powiadali obaj – nieznany reszcie ziemi, gdzie cała natura zda się tak bardzo odmienna od naszej? To snać ów kraj, gdzie wszystko jest dobrze: bezwarunkowo musi być bodaj jeden taki na świecie.

j000000037B2v27_00000_BIB_005Wolter, Kandyd, czyli optymizm, [w:] tegoż, Powiastki filozoficzne, tłum. Tadeusz Żeleński (Boy), Warszawa 1984, s. 126–127.

Po przeczytaniu kolejnego fragmentu powiastki Woltera wykonaj następujące polecenia:

Ćwiczenie 4.1

Ćwiczenie 4.2
R1O5Xdyjy80zb1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.
Ćwiczenie 4.3

Udowodnij, że w Eldorado istniała cywilizacja.

Ćwiczenie 4.4

Rozstrzygnij, czy w Eldorado doceniano wiedzę.

Ćwiczenie 4.5

Ćwiczenie 4.6
R1Gl3FqxbCAVH1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.
Ćwiczenie 4.7

Oceń reakcję nauczyciela na zachowanie Kandyda, który pozbierał rakietki do palanta porzucone przez dzieci.

Ćwiczenie 4.8

Uzasadnij, dlaczego Kandyd pozytywnie ocenił zachowanie nauczyciela.

Ćwiczenie 4.9

Ustal, czy opis zachowań władcy Eldorado świadczy o tym, że złoto naprawdę nie miało w jego kraju żadnej wartości.

Ćwiczenie 4.10

Ćwiczenie 4.11
RuHMd0jwp4KoL1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.
Ćwiczenie 4.12

Wyjaśnij, czemu służy zastosowanie tego środka.

Ćwiczenie 4.13

Wypowiedz się na temat usposobienia mieszkańców Eldorado. Swoją opinię poprzyj przykładami z tekstu.

j000000037B2v27_000tp002
j000000037B2v27_000tp003
j000000037B2v27_000tp004
j000000037B2v27_000tp005
j000000037B2v27_000tp006
j000000037B2v27_0000005R
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Polski Kandyd

Powiastka Kandyd, czyli optymizm stała się prawdziwym przebojem wydawniczym, ukazując się jednocześnie w kilku krajach. W ojczyźnie autora w roku 1759 pojawiło się aż 17 edycji! Dzieło Woltera niebawem dotarło też do Polski. Czytał je również Ignacy Krasicki, najwybitniejszy polski poeta XVIII wieku.

RaUHqfrp0F4VD
Portret Ignacego Krasickiego
Johann Gottlieb Becker, Portret Ignacego Krasickiego, ok. 1768, olej na płótnie, Kuria Metropolitalna Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, domena publiczna

O dziele

1
Wskazówka

Można wybrać jeden tekst do analizy lub podzielić klasę na dwie grupy i przydzielić każdej z nich wybrany fragment oraz polecenia.

Dla zainteresowanych

Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki to pierwsza z trzech powieści Ignacego Krasickiego; napisana została w latach 1774–1775, a wydana w 1776 roku. Do roku 1801 utwór miał trzy wznowienia, a także doczekał się tłumaczenia na język niemiecki i francuski. Na jego sukces wpłynęła m.in. forma dzieła, sugerująca, że są to autentyczne zapiski głównego bohatera (narracja prowadzona jest w 1. osobie liczby pojedynczej).

Pamiętnik ukazuje dzieje Mikołaja, którego nazwisko (Doświadczyński) wskazuje, że będzie on w trakcie dorastania doświadczał różnych przygód. Ukazano je w trzech częściach. W pierwszej części dzieła ukazany został okres jego życia w domu rodzinnym. Następnie, po śmierci obojga rodziców Doświadczyński wyjeżdża do Paryża. Prowadzi tu światowe życie: bywa na salonach, uczestniczy w balach, grywa w karty. Po stracie majątku próbuje uciec przed dłużnikami. Wsiada na okręt, ale ten ulega katastrofie, a Mikołaj dociera na nikomu nieznaną wyspę Nipu.

Wyspa Nipu

Dla zainteresowanych

O przygodach Mikołaja na wyspie Nipu (niektórzy uważają, że nazwa jest aluzją do łacińskiej nazwy Japonii, czyli Nippon, albo że należy ją wywodzić z języka greckiego, w którym ni‑pou oznacza „nigdzie”) opowiada druga część powieści.

REBeqx9EFQtNy
Strona tytułowa pierwodruku powieści Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki autorstwa Ignacego Krasickiego z 1776 roku
domena publiczna
Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkiIgnacy Krasicki
Ignacy Krasicki Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki

Wstałem z miejsca i gdy od morza żadnego już wsparcia ani nadziei mieć nie było można, puściłem się wzgłąbszj000000037B2v27_000tp007wzgłąbsz tej ziemi, na którą mnie nieprzewidziane wyroki zaniosły. Bałem się napaści drapieżnych zwierząt. Widok coraz nowych osobliwości bawił mnie i dziwił. Drzewa albowiem, owoce i zioła wszystkie prawie innego były rodzaju niż europejskie. […] Wyszedłem na koniec w pole, a zobaczywszy pilnie uprawne i zbożem już prawie doźrzałym okryte, bardziej jeszcze uradowałem się, wnosząc sobie stąd, iż ten kraj nie tylko miał mieszkańców, ale nawet mieszkańców niedzikich, bo znających rolnictwo i w towarzystwie żyjących. Utwierdził te moje zdanie wkrótce widok pożądany wsi czyli miasteczka; domy albowiem nie zdawały mi się być wspaniałe i wyniosłe, ale obszerne i dobrą symetrią rozłożone.

Gdym się ku temu miejscu z jak największą skwapliwością zbliżał, postrzegłem dość wielką ludzi zgraję zapatrujących się na jakoweś widowisko. Ci, skoro postrzegli z daleka strój mój, podobno w tamtych stronach niewidziany, ruszyli się wszyscy ku mnie i w oczemgnieniu otoczony zostałem ludźmi przypatrującymi się ciekawie osobie mojej. […]

Choćby mi był zbyteczny głód nie dokuczał, nie mógłbym się był jednak odjeść jarzyn, i smaku, i zaprawy przedziwne; owoce były nierównie lepsze od naszych, chleb podobny do żytnego, ale smaczniejszy. Łyżkę tylko miałem do jedzenia; chcąc chleba ukroić, dobyłem noża z kieszeni. Zdziwiło bardzo gospodarzaj000000037B2v27_000tp008gospodarza to zapewne w tamtym kraju niewidziane narzędzie. Doglądał nań z ciekawością i zdało mi się, iż się go nie śmiał dotknąć; gdy mu więc do rąk ofiarowałem, wziął za ostrze i obraził sobie palec. Postrzegłszy krew, rzucił nóż na ziemię, wołać zaczął; a gdy się domownicy zbiegli, opowiedał im, co się stało. Chciałem zdjąć nóż z ziemi, ale mi nie dopuścili tego i ledwom się mógł od śmiechu wstrzymać, gdy po małej chwili przyniósłszy jakiś instrument na kształt grabi, z daleka mój nóż popychali ku drzwiom; wyrzuciwszy go za drzwi, przypatrowali mu się z daleka, podobno chcąc widzieć, czy się nie rusza; wykopali za tym dołek dość głęboki i tam go pochowawszy, przysypali ziemią.

j000000037B2v27_00000_BIB_006Ignacy Krasicki, [w:] Ignacy Krasicki, Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki, Kraków 2003, s. 69–71.

Po przeczytaniu przywołanego fragmentu powieści Ignacego Krasickiego wykonaj następujące polecenia:

Ćwiczenie 5.1

Przedstaw obawy Mikołaja, gdy zorientował się, że znalazł się na nieznanej sobie wyspie.

Ćwiczenie 5.2

Wyjaśnij, co pozwoliło Mikołajowi uznać, że nie trafił ani na wyspę bezludną, ani na wyspę zamieszkaną przez ludzi nieznających cywilizacji.

Ćwiczenie 5.3

Ćwiczenie 5.4
R1ZOQiZerpjEL1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.
Ćwiczenie 5.5

Opisz reakcję gospodarza na użycie noża przez Mikołaja.

Ćwiczenie 5.6

Wyjaśnij przyczynę takiego zachowania gospodarza, a następnie porównaj swoje uzasadnienie z wyjaśnieniem, dlaczego na Nipu nie używano noży, podanym we fragmencie Mikołaja Doświadczyńskiego przypadków zamieszczonym w „Kontekstach” nr 1a.

Ćwiczenie 5.7

Przeprowadźcie w klasie dyskusję na temat tego, co ludzie by zyskali, a co stracili, gdyby zakazano użycia noży (i innych ostrych narzędzi).

Dla zainteresowanych

Idealnej społeczności wyspy Ignacy Krasicki poświęcił szczególnie dużo uwagi. Przedstawienie zasad, jakimi kierowali się Nipuanie, miało polskim (i europejskim) czytelnikom uświadomić, jak powinno wyglądać wzorcowe państwo. Ten utopijny obraz dotyczył między innymi kwestii gospodarczych, religijnych i prawnych.

Rozwiązania zaproponowane przez polskiego pisarza przypominają nieco te, które pojawiły się w Kandydzie Woltera. To nie był przypadek. Ignacy Krasicki zasugerował bowiem w swojej powieści pokrewieństwo między mieszkańcami wyspy a Indianami z Ameryki Południowej (przypomnijmy, że tam znajdowało się Eldorado). Kiedy Doświadczyński opuścił już Nipu, spotkał Indianina pochodzącego z Boliwiij000000037B2v27_000tp009Boliwii. Ten stwierdził, że Nipuanie to prawdopodobnie jego przodkowie, którzy opuścili ojczyznę, chroniąc się przed najazdami Europejczyków.

Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkiIgnacy Krasicki
Ignacy Krasicki Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki

– My nie znamy – mówił – tego, co wy nazywacie monarchią, arystokracją, demokracją, oligarchiąj000000037B2v27_000tp00Aoligarchią etc. W zgromadzeniu naszym nie masz żadnej innej zwierzchności politycznej prócz naturalnej rodziców nad dziećmi. Okoliczności wychodzące nad zamiar szczególnych familiij000000037B2v27_000tp00Bfamilii ugodnymij000000037B2v27_000tp00Cugodnymi sposoby – radą, nie przemocą – przez starszych uspokojone i rozrządzone bywają. Człowiek jednakowo z drugim człowiekiem rodzący się nie może, a przynajmniej nie powinien by sobie przywłaszczać zwierzchności nad nim; wszyscy są równi. Skoro zaś są złączeni w towarzystwo, natenczas toż samo towarzystwo pozwala dla dobra swojego w niektórych okolicznościach niejakiej nad szczególnymi – albo zgromadzeniu, albo niektórym z zgromadzenia – zwierzchności. […]

Wiele jeszcze innych zwyczajów i ustaw od lat niepamiętnych było w tej wyspie. Wszystkie wyliczać nadto by rozszerzyło pisanie moje, niektóre więc tylko w krótkości wyrażę.

Historia kraju nie tylko przez powieści starszych w ucztach obwieszczana bywa; mają ułożone pieśni opowiadające dzieła przodków i ich znaczniejsze przypadki. Poezja ich nie jest tak brzmiąca i wdzięczna jak nasza, ale niedostatek tych ozdób nadgradza prostota tchnąca powagą. Nie znają miłosnych kompozycji ani wolnych wyrazów, obrażających modestiąj000000037B2v27_000tp00Dmodestią. Wszystkie ich pieśni wiodą do dobrego wychwalaniem dzieł cnotliwych, naganą występków, przeklęstwem występnych.

Roku przedziały są według obrotów słonecznych. Lata rachują żniwami. […]

Nie znając kruszców żadnych, zażywają do narzędziów rolniczych ości ryb wielkich, które morze częstokroć na brzeg wyrzuca. Te tak zaostrzają tarciem jednych o drugie, iż i drzewa nimi obrabiać, i zboże żąć mogą.

Pierwszy dzień nowego miesiąca jest powszechnym spoczynkiem. Starsi się naówczas odwiedzają i użytecznymi dyskursy bawią. Młodzież wychodzi w pole i różne czyni igrzyska, wszystkie służące do nabycia rześkości i mocy. […]

Mięsa tak zwierząt, jako i ryb na pokarm nie używają; nawet wierzyć mi Xaoo nie chciał, że my tym żyjemy. Z tej obrzydliwości do mięsa pochodzi, iż myślistwa nie znają, a zwierz tamtejszy bardzo łaskawy; o lwach, tygrysach, wilkach nie wiedzą. Sarn, zajęcy, odmiennych jednak nieco od naszych europejskich – w małej jednak bardzo kwociej000000037B2v27_000tp00Ekwocie – widziałem. Krów i wołów mają dostatek i te chowają w oborach dla pracy rolnej i nabiału. Wełnę owiec, przedziwnie piękną i miętką, dwa razy na rok strzygą; z tej – niewiasty robią materie na odzież, kołdry i materace.

Małżeństwa są dożywotnie; o wielożeństwie, żeby gdzie mogło być, Xaoo tak dalece nie wierzył, iż ledwo mogłem mu wyperswadować, iż jest zaiste. […]

Że zawiłości prawne i wykręty jurystów nie mają tam miejsca, pochodzi to z szczęśliwej niewiadomości tej nauki, która na dobro nasze – jak nam wierzyć każą – wymyślona, nadała umiejętność zatłumienia prawdy i usprawiedliwienia największych występków.

j000000037B2v27_00000_BIB_007Ignacy Krasicki, [w:] Ignacy Krasicki, Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki, Kraków 2003, s. 108–109.

Po przeczytaniu powyższego fragmentu Mikołaja Doświadczyńskiego przypadków wykonaj następujące polecenia:

Ćwiczenie 6.1

Ćwiczenie 6.2
R1bIP5w8j3F1Z1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.
Ćwiczenie 6.3

Ignacy Krasicki wyobrażał sobie nipuańską społeczność jako przeciwieństwo tej, którą znał ze Starego Kontynentu. Przedstaw na tej podstawie opinię pisarza na temat współczesnej mu Europy.

Ćwiczenie 6.4

Ćwiczenie 6.5
RhaK2N1eMylEo1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.
Ćwiczenie 6.6

Wyjaśnij, jak mogło wpływać na życie mieszkańców Nipu to, że na wyspie nie występowały drapieżne zwierzęta.

Ćwiczenie 6.7

Przedstaw, o co Ignacy Krasicki oskarża system prawny panujący w Polsce (i w Europie).

j000000037B2v27_000tp007
j000000037B2v27_000tp008
j000000037B2v27_000tp009
j000000037B2v27_000tp00A
j000000037B2v27_000tp00B
j000000037B2v27_000tp00C
j000000037B2v27_000tp00D
j000000037B2v27_000tp00E
j000000037B2v27_00000092
JPOL_E3_E4_Konteksty

Zderzenie kultur

1a.

Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkiIgnacy Krasicki
Ignacy Krasicki Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki

Przechodząc się raz po sadzie z nauczycielem, postrzegłem ów dołek, w którym mój nóż pochowano, i w tym punkcie nie mogłem się wstrzymać od uśmiechnienia. Postrzegł to czujny Xaoo i natychmiast rzekł:

– […] Gdym się od ciebie potem dowiedział, na co żelaza u siebie zażywacie, o! jakbym was wielbił, gdybyście ten szkodliwy kruszec ziemi oddali. Wy, których bluźnierska zuchwałość skarży się na Opatrzność, iż wam zbyt krótki wieku termin wyznaczyła, szukacie w kunsztach utraty życia i jakby nie dość na tym było, iż niewstrzemięźliwością skracacie dni wasze, domyśliliście się gwałtowniejszych jeszcze sposobów do zginienia.

Żebym cokolwiek oszczędził moich współziomków, zataiłem był przed nim kunszt wojenny. Dociekł tej zdrady Xaoo; naglił mnie więc, żebym mu dokładną w tej mierze dał informacją. Chcąc więc ile możności umniejszyć w nim złą o nas opinią, zacząłem mu przekładać liczbę niezliczoną mieszkańców świata, różnice narodów nie tylko w odzieży i w mowie, ale w obyczajach i skłonnościach. Z tych różnic naturalne niezgody, a przeto potrzebę uzbrojenia, która by ubezpieczała od napaści sąsiedzkiej, broniła słabych od przemocy potężniejszych, czyniła wstręt nieprawej zapalczywości.

Przypadkiem z ziemi wydobyty kruszec, przez długi czasów przeciąg zażyty do rolnictwa i budowli, ułatwiał i skracał udziałanie tego, co przemysł potrzebą przynaglony wynalazł. Jako zaś złe zażycie najlepsze rzeczy skazić może, żelazo w ręku nieprawych stało się narzędziem szkodliwym, instrumentem zguby życia ludzkiego. Stąd poszły zbrojne utarczki człowieka z człowiekiem, towarzystwa z towarzystwem, narodu z narodem. […]

– Nie dziwuję się już temu – rzekł Xaoo – […]. Usprawiedliwiaj, jak chcesz, kunszt wojenny – bardziej was z tej miary żałować niż chwalić należy.

Z wielości ludzi można wnosić różnice charakterów, z tej różnicy sprzeczki; ale żeby do takowego stopnia przyszły, iżby stąd strata życia nastąpić mogła – sposób takowych konsekwencji u nas nieznajomy jest. […] Dobrzy ludzie, mówisz, pisali i mówili przeciw takowej zdrożności, prawodawcy chcieli ją wykorzenić, ale ich zabiegi, ich starania były daremne. Musi to być u was rzecz bardzo rzadka ci dobrzy ludzie, kiedy nie mogli dobrać tylu podobnych sobie, którzy by jak oni pismem, słowem i przykładem mogli przezwyciężać pierwiastki złego nałogu. […]

Co się tycze kunsztów, pojmuję ja to, iż wynalazek kruszców był nader pożyteczny, aleście zbyt drogo tę korzyść zapłacili. Zbytek potrzeby rodzi; te, które przyrodzenie nadaje i wyznacza, mogą się obejść bez złota, srebra, żelaza i miedzi. Prawda, iż narzędzia z kruszcu sporządzone oszczędzają w robotach i czas, i pracę. Z tym wszystkim, naszym przykładem oświecony, widzisz, iż przemysł z cierpliwością może zastąpić takowe niedostatki.

j000000037B2v27_00000_BIB_008Ignacy Krasicki, [w:] Ignacy Krasicki, Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki, Kraków 2003, s. 89–91.

1b.

Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkiIgnacy Krasicki
Ignacy Krasicki Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki

Namieniłem wyżej, iż osądzony za dzikiego, oddany byłem gospodarzowi mojemu na naukę. Nimem miał satysfakcją słyszeć jego maksymy, przez czas dość długi odbywałem wszystkie powinności parobka bardziej niż ucznia. W tej szkole nauczyłem się pierwej żąć i kosić niż reguł, według których siać, żąć i kosić trzeba. Widząc lud gospodarny, pytałem się raz wśród roboty mistrza mojego, czyli też oni spekulizująj000000037B2v27_000tp00Fspekulizują nad agronomiąj000000037B2v27_000tp00Gagronomią i mają swoje efemerydyj000000037B2v27_000tp00Hefemerydy. Wspojźrzał się na mnie z zadziwieniem i strząsnąwszy głową, żął jak w najlepszą.

j000000037B2v27_00000_BIB_009Ignacy Krasicki, [w:] Ignacy Krasicki, Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki, Kraków 2003, s. 87.
Ćwiczenie 7

Po przeczytaniu fragmentu powieści Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki zamieszczonego w „Kontekstach” nr 1b napisz notatkę na temat systemu nauczania stosowanego na Nipu. W swojej wypowiedzi wyraź również opinię o tym systemie.

j000000037B2v27_000tp00F
j000000037B2v27_000tp00G
j000000037B2v27_000tp00H
j000000037B2v27_0000009V
JPOL_E3_E4_Konteksty

Kraina inteligentnych koni

Podróże GuliweraJonathan Swift
Jonathan Swift Podróże Guliwera

Ponieważ mieszkałem tam przez całe trzy lata, bez wątpienia czytelnik mój ode mnie czeka, abym na wzór wszystkich podróżujących obszernie mu opisał obyczaje, zdania i sposoby życia mieszkańców tego kraju.

Szlachetni Houyhnhnmowie rodzą się z wielką do cnoty skłonnością i nie mają nawet wyobrażenia, czym jest zło u rozumnych stworzeń, stąd pierwszą u nich zasadą jest doskonalić swój rozum i mieć go za przewodnika we wszystkich sprawach. […] Nie wiedzą oni, co to jest podawać wszystko w wątpliwość, co utrzymywać zdania dzikie, nauki nieuczciwe i szkodliwe. Cokolwiek mówią, wszystko w sobie zawiera przekonanie umysłu, bo nic nie mówią ciemnego, nic wątpliwego, nic, co by namiętności lub korzyść w fałszywą postać przyodziewały. […]

Dysputy więc, sprzeczki i kontrowersje są złem nieznanym u Houyhnhnmów. Wyśmiał mnie, jakem mu opowiedział różne systema naszej filozofii natury, dziwiąc się, że stworzenie, co się rozumnym mieni, może opierać mniemanie o sobie na dociekaniach innych ludzi, a także rozmyślać o materiałach, w których wiedza, choćby i pewna, na nic się nie zda. […]

Przyjaźń i uczynność są głównymi cnotami Houyhnhnmów, a nie są to przymioty jednostek, lecz całej tej rasy. Obcy, z najodleglejszej okolicy kraju przybywający, doznaje tak dobrego przyjęcia jak najbliższy sąsiad, wszędzie, gdzie tylko przychodzi, postępuje sobie, jakby był u siebie w domu. Houyhnhnmowie zachowują jak najściślej przystojność i grzeczność, ale nie znają wcale komplementów.

Ku swoim źrebiętom nie mają ślepej miłości, troskliwość wszelako, z jaką im jak najlepsze dają wychowanie, pochodzi z przepisów rozumu. Dostrzegłem, iż pan mój miał równą przychylność ku dzieciom sąsiada jak ku własnym; utrzymują, że natura wymaga, aby kochano cały rodzaj bez wyjątku i że tych tylko najbardziej szanować i kochać należy, którzy się niezwykłą cnotą odznaczają. […]

Małżeństwa są u nich dobierane z wielką starannością […]. Galanteria, miłostki, podarki, zapisy i dożywocie nie są im znane i nawet słów nie mają na to. Młoda para łączy się za wolą rodziców i przyjaciół. Tak bywa zawsze i uważają to za jedynie zgodne z rozumem. Rozerwanie małżeństwa i każdą inną niemoralność mają za rzecz niesłychaną i młoda para przepędza całe swoje życie, przejęta równą ku sobie życzliwością i przyjaźnią, jaką mają dla wszystkich swoich współbraci. Zazdrość, pieszczoty, kłótnie, nieukontentowanie lub niespokojność są im równie nieznajome.

Metoda Houyhnhnmów wychowywania młodzieży płci obojga godna jest podziwu i naśladowania. Nie wolno źrebiętom tknąć ani ziarenka owsa okrom pewnych dni, póki osiemnastego roku nie dosięgły, również mleko dostają bardzo rzadko. W lecie pasą się przez dwie godziny rano i wieczór, co też czynią ich rodzice. Służący używają tylko połowy tego czasu i część trawy, z której się żywią, przynoszą sobie do domu, ażeby mogli zjeść w czasie wolnym od roboty.

Umiarkowanie, pilność, ćwiczenie ciała i ochędóstwo są bez przerwy młodzieży obojga płci wpajane. Pan mój uważał to za szkaradne postępowanie, iż dajemy niewieście naszej płci różne od męskiej wychowanie, wyjąwszy kilka punktów tyczących się gospodarstwa. Przez to, mówił, połowa mieszkańców naszego kraju do niczego więcej nie jest zdatna, jak do wydawania dzieci, a to, że ich wychowanie powierzamy tak nieużytecznym stworzeniom, jest jeszcze jednym dowodem okrucieństwa. […]

Co czwarty rok w czasie wiosennego porównania dnia z nocą odprawiają zgromadzenie całego narodu na wielkiej równinie o dwadzieścia mil od naszego domu odległej i trwa ono pięć lub sześć dni. Wypytują wtedy o stan różnych kantonów, czy mają pod dostatkiem siana, owsa, krów i Jahusów, czy też cierpią w tym niedostatek. W takim wypadku (a nader rzadko się to zdarza) niedostatek zniesiony zostaje przez wspomożenie jednomyślne i dobrowolne całego zgromadzenia. Zajmują się też rozporządzeniami tyczącymi się dzieci, na przykład, jeżeli Houyhnhnm ma dwoje dzieci płci męskiej, mienia się z jednym ze swoich współbraci mającym dwoje płci żeńskiej; jeżeli jedno dziecię przez przygodę zginęło, a matka nie jest już w wieku płodności, postanawiają, która familia kantonu ma spłodzić inne dziecię, aby uzupełnić stratę.

j000000037B2v27_00000_BIB_00AJonathan Swift, [w:] Jonathan Swift, Podróże Guliwera, tłum. Anonima z 1784 roku, Warszawa 1995, s. 319–323.
Ćwiczenie 8

Przeczytaj zamieszczony w „Kontekstach” nr 2 fragment Podróży Guliwera Jonathana Swifta. Jej bohater trafił do krainy, w której rządziły… inteligentne konie. Guliwer, mieszkając wśród nich, poznał ich cechy i obyczaje. Zapoznaj się z jego opiniami i napisz notatkę na temat życia społecznego w krainie Houyhnhnmów.

j000000037B2v27_000000AB
JPOL_E3_E4_Preteksty

Cywilizacja za wszelką cenę?

Czy Europejczycy postępują słusznie, chcąc cywilizować ludy, które uznają za słabiej rozwinięte? Pomocą niech posłużą poniższe fragmenty książki Adama Elbanowskiego.

1a.

Kraina Mwisków. Przewodnik po EldoradoAdam Elbanowski
Adam Elbanowski Kraina Mwisków. Przewodnik po Eldorado

Znamy słynny cytat z Montaigne’aj000000037B2v27_000tp00IMontaigne’a porównującego Indian z Europejczykami: „Co dotyczy pobożności, posłuszeństwa prawom, dobroci, hojności, uczciwości i otwartości, dobrze wyszliśmy na tym, żeśmy tyle co oni tych cnót nie posiadali, przez nie bowiem oni sami się zgubili, sprzedali i zdradzili”. Współczesny […] Montaigne’owi Hiszpan Mancio Serra z kolei gorąco wychwalał Inków: „Tak rozumnie zarządzali swoimi królestwami – pisał – że nie znalazłbyś tam złodzieja, rozpustnika, próżniaka ani wiarołomnej kobiety; niemoralność była wzbroniona i każdy wykonywał jakiś godny zawód”.

j000000037B2v27_00000_BIB_00BAdam Elbanowski, Kraina Mwisków. Przewodnik po Eldorado, Warszawa 1999, s. 266–267.

1b.

Kraina Mwisków. Przewodnik po EldoradoAdam Elbanowski
Adam Elbanowski Kraina Mwisków. Przewodnik po Eldorado

Być może wiele jest przesady w tym, co piszą hiszpańscy kronikarze, ale to zadziwiające zdanie, zaczerpnięte z relacji Pedro Simona, trzeba uznać za wiarygodne świadectwo: „I mawiają teraz ci Indianie, że to od Hiszpanów nauczyli się kłamać i kraść, bo nim tamci przybyli, nie znali jednego i drugiego, tak dobrze byli przyuczeni”. Mieli zatem Mwiskowie mocno zakorzenione poczucie prawa i sprawiedliwości. System prawny, regulujący życie wspólnoty, stawia ten lud pośród najwyżej rozwiniętych kultur Nowego Świata. Stworzyli precyzyjnie normy, które dokładnie określały rodzaj przestępstwa i odpowiadający mu rodzaj kary: od śmierci, chłosty i usunięcia z zajmowanego stanowiska po infamię, symboliczne obcięcie włosów i publiczne rozdarcie manty.

j000000037B2v27_00000_BIB_00CAdam Elbanowski, Kraina Mwisków. Przewodnik po Eldorado, Warszawa 1999, s. 189.
j000000037B2v27_000tp00I
j000000037B2v27_000000AP
JPOL_E3_E4_Zadaniowo

Zadaniowo

Ćwiczenie 9

Przedstawcie w dowolnej formie (plakat, wywiad, itp.) konsekwencje sytuacji, w której złoto jest powszechnie dostępne, np. w postaci kamieni przy drodze.

Ćwiczenie 10

Obejrzyj fragment spektaklu Kandyd. Możesz skorzystać np. ze źródeł internetowych. Napisz krótką recenzję, w której wyrazisz swoją ocenę sposobu ukazania krainy Eldorado przez reżysera spektaklu.

Ćwiczenie 11

Wyobraź sobie, że jesteś Kandydem, który trafił do Eldorado, albo Mikołajem Doświadczyńskim, który znalazł się na wyspie Nipu. Napisz mejl do wybranej osoby, w  którym opiszesz to, co cię najbardziej zdziwiło w jednej z tych krain.

R138ykTolhKyj1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.