Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Ten materiał nie może być udostępniony
RloMO4yRGp8Gn11
Okładka - Wspólność identyczność Źródło: pixabay, licencja: CC 0.
pixabay, licencja: CC 0

Projekcja przyszłości, wizja nowego świata, obrazy rzeczywistości, która dopiero nadejdzie, i przewidywanie związanego z tymi wyobrażeniami rozwoju nowoczesnej technologii to temat wielu utworów o charakterze fantastycznonaukowym. Świat utworów tego typu pozbawiony jest elementów baśniowej cudowności, odwołuje się raczej do stanu wiedzy, techniki i nauki. Czasami takie utwory o światach przyszłości pokazują społeczeństwa „jako nadmiernie zorganizowane […] niszczące w człowieku jego indywidualność…” (Słownik terminów literackich, pod red. Janusza Sławińskiego, Wrocław 1998, s. 35).

Już wiesz

Wybierz jedną powieść o charakterze fantastycznonaukowym i przygotuj jej omówienie.

j000000039B2v27_0000000F
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya

Nowy wspaniały światAldous Huxley
Aldous Huxley Nowy wspaniały świat

Przysadzisty szary budynek o zaledwie trzydziestu czterech piętrach. Nad głównym wejściem napis: „Ośrodek Rozrodu i Warunkowania w Londynie Centralnym”, na tablicy zaś wyryte hasło Republiki Świata: „Wspólność, Identyczność, Stabilność”. Okna ogromnej sali na parterze wychodziły na północ. Zimny (pomimo pełni lata za szybami, pomimo tropikalnego upału we wnętrzu sali), ostry i przenikliwy blask zaglądał w okna, chciwie poszukując jakiegoś kształtu obleczonego w tkaninę, jakiejś bladej gęsiej skórki akademika, lecz znajdował tylko szkło, nikiel i matowo lśniącą porcelanę laboratoryjną. Chłód natrafiał na chłód. Okrycia robocze pracowników były białe, dłonie w gumowych rękawiczkach trupio bladej barwy. Światło – lodowate, martwe, upiorne. Tylko z żółtych rurek mikroskopów czerpało ono nieco substancji bogatej i żywej, kładąc się na polerowanych rurkach niczym smakowite płaty masła ułożone rzędami wzdłuż stanowisk roboczych.
– A to – powiedział dyrektor, otwierając drzwi – jest dział zapładniania. Gdy dyrektor „Rozrodu i Warunkowania” wkraczał do sali, trzystu zapładniaczy pochylało się nad przyrządami, wstrzymując dech i w pełnym zaabsorbowania skupieniu z rzadka wydając bezwiedny gwizd lub pomruk. Grupa nowo przybyłych studentów, bardzo młodych, różowiutkich żółtodziobów, z pokorą dreptała nerwowo za dyrektorem. Każdy z nich trzymał kajet, w którym desperacko bazgrał, gdy tylko wielki człowiek raczył przemówić. Z pierwszej ręki. To był rzadki przywilej. Dyrektor „Rozrodu i Warunkowania” na Londyn Centralny zawsze dbał o to, by osobiście oprowadzać swych nowych praktykantów po poszczególnych działach.
– To tak żeby dać ogólne pojęcie – wyjaśniał im. Bo aby rozumnie pracować, jakieś ogólne pojęcie rzecz jasna mieć muszą – choć możliwie najmniejsze, jeśli mają być dobrymi i szczęśliwymi członkami społeczeństwa. Wiedza o szczegółach bowiem, jak każdy wie, przydaje cnót i szczęśliwości, wiedza ogólna zaś to dla umysłu zło konieczne. Nie filozofowie, lecz pracowite mrówki i zbieracze znaczków tworzą kręgosłup społeczny. – Jutro – zwykł dodawać, uśmiechając się uprzejmie, acz z odrobiną surowości – zabierzecie się do poważnej pracy. Nie będziecie mieć czasu na rzeczy ogólne. Póki co jednak...

Póki co obowiązywał przywilej. Z pierwszej ręki do kajetu. Chłopcy smarowali jak szaleni. Wysoki, raczej chudy, wyprostowany dyrektor zmierzał w głąb sali. Miał długą dolną szczękę, zęby nieco wystające, ledwo zakryte, gdy nie mówił, przez pełne, kunsztownie wygięte wargi. Stary, młody? Trzydzieści? Pięćdziesiąt pięć? Trudno było określić. Zresztą nie miało to znaczenia; w ów czas nieustającej stabilności, A.F. 632, nikomu nawet nie przyszłoby do głowy pytać o wiek.
– Wyjdę od punktu wyjścia – powiedział dyrektor RiW, a co bardziej gorliwi studenci utrwalili jego zamiar w kajetach: Wyjść od punktu wyjścia. – To – machnął ręką – są inkubatory. – A otwierając odosobnione drzwi, pokazał im szeregi półek zapełnionych ponumerowanymi probówkami.
– Tygodniowy zapas jaj. Trzymany – wyjaśnił – w temperaturze krwi. Męskie gamety – tu otworzył inne drzwi – muszą być przechowywane w temperaturze trzydziestu pięciu stopni, nie trzydziestu siedmiu. Temperatura krwi sterylizuje. Barany zamknięte w termogenie nie poczynają jagniąt.

Wsparty o inkubatory podawał studentom (a ołówki gryzmoliły z pośpiechem) krótki opis nowoczesnego procesu zapładniania; najpierw powiedział, rzecz jasna, o jego chirurgicznym etapie wstępnym: o „zabiegu, któremu poddajemy się chętnie dla dobra Społeczeństwa, nie mówiąc już o gratyfikacji w wysokości półrocznej pensji”. Następnie omówił zwięźle technikę utrzymywania wyodrębnionego jajnika przy życiu i zapewnienia jego funkcjonowania. Potem przeszedł do podania optymalnej temperatury, stopnia zasolenia, kleistości, wspomniał o naturze płynu, w którym przechowuje się wyodrębnione dojrzałe jaja; prowadząc swych podopiecznych do stanowisk roboczych, pokazał im, jak się ów płyn wydobywa z probówki; jak się go kropla po kropli wprowadza na specjalnie ogrzane szkiełka mikroskopowe; jak się zawarte w nim jaja testuje co do odchyleń, przelicza i przenosi do porowatego pojemnika; jak (tu zademonstrował przebieg tej czynności) pojemnik ów zostaje zanurzony w ciepłym roztworze ze swobodnie pływającymi plemnikami – tu podkreślił, że najmniejsze stężenie może wynosić sto tysięcy na centymetr sześcienny; jak, po dziesięciu minutach, zbiornik zostaje wyjęty z płynu, a jego zawartość ponownie przebadana; jak w przypadku, gdy któreś z jaj pozostało niezapłodnione, zanurza się je ponownie, a potem w razie potrzeby raz jeszcze; jak zapłodnione jaja wracają do inkubatorów, gdzie alfy i bety pozostają aż do zakończenia butlacji, gdy tymczasem gammy, delty i epsilony wydobywa się po trzydziestu sześciu godzinach i poddaje procesowi Bokanowskiego.
– Procesowi Bokanowskiego – powtórzył dyrektor, a studenci podkreślili w swych małych kajetach. Jedno jajo, jeden embrion, jeden osobnik dorosły – proces normalny. Jednakże jajo zbokanowizowane będzie pączkować, mnożyć się, dzielić. Od ośmiu do dziewięćdziesięciu sześciu pączków, a każdy pączek rozwinie się w doskonale ukształtowany embrion, każdy embrion w pełnego osobnika dorosłego. Tak iż w miejsce jednego człowieka będzie powstawało dziewięćdziesięciu sześciu. Postęp.
– W zasadzie – podsumował dyrektor RiW – bokanowizacja polega na ciągu ingerencji zatrzymujących rozwój. Stopujemy normalny rozrost i, paradoks, nieprawdaż, jajo reaguje pączkowaniem.

Reaguje pączkowaniem. Ołówki pracowały zaciekle. Wskazał palcem. Spoczywający na sunącej żółwim tempem taśmie pojemnik z probówkami zniknął w dużym metalowym pudle; wynurzał się następny. Maszyny cicho pomrukiwały. Przejście probówek trwa osiem minut, poinformował. Osiem minut twardych promieni Roentgena jajo wytrzymuje z najwyższym trudem. Niektóre giną; spośród pozostałych te najmniej wrażliwe dzielą się na pół; większość daje po cztery pączki, niektóre osiem. Wszystkie wracają do inkubatorów, gdzie pączki zaczynają się rozwijać; po dwóch dniach oziębia się je nagle i w ten sposób zatrzymuje ich rozwój. Dwa, cztery, osiem... pączki reagują dalszym pączkowaniem, po czym poddawane są niemal całkowitemu zatruciu alkoholem; w efekcie pęcznieją dalej i po pączkowaniu – pączek z pączka pączka – mogą dalej rozwijać się w spokoju, jako że dalsze hamowanie w zasadzie prowadziłoby już do ich uśmiercenia. W ciągu tego czasu pierwotne jajo mogło zapoczątkować od ośmiu do dziewięćdziesięciu sześciu embrionów – niezwykłe, przyznacie, udoskonalenie natury. Identyczne bliźniaki – ale nie jakieś tam dwojaczki czy trojaczki dawnej epoki żyworodności, kiedy to jaja dzieliły się akcydentalnie; obecnie możemy mieć bliźniąt całe tuziny. W obfitości.
– W obfitości – powtórzył dyrektor i rozłożył ramiona, jakby rozdawał tę płodność. – W obfitości.
Jednakże któryś ze studentów zadał w swej głupocie pytanie, w czym tu korzyść.
– Mój drogi chłopcze – dyrektor gwałtownie odwrócił się ku niemu. – Czyż ty nie dostrzegasz? Czy nie dostrzegasz? – Uniósł dłoń; twarz miała uroczysty wyraz: – Proces Bokanowskiego to jeden z podstawowych czynników stabilności społecznej!
Podstawowych czynników stabilności społecznej.
Standaryzacja mężczyzn i kobiet; identyczne osobniki. Cała niewielka wytwórnia obsadzona personelem z jednego zbokanowizowanego jaja.
– Dziewięćdziesiąt sześć identycznych osób przy dziewięćdziesięciu sześciu identycznych maszynach! – Głos aż drżał radosnym uniesieniem. – Teraz panujemy nad sytuacją. Po raz pierwszy w dziejach. – Przytoczył hasło planetarne: „Wspólność, Identyczność, Stabilność”. Naprawdę wielkie słowa.
– Gdybyśmy umieli bokanowizować bez ograniczeń, cały problem byłby rozwiązany. Rozwiązany przez standaryzowane gammy, identyczne delty, jednolite epsilony. Miliony jednakowych bliźniaków. Zasada produkcji masowej wreszcie zastosowana w odniesieniu do biologii.
– Niestety jednak – dyrektor potrząsnął głową – bokanowizować bez ograniczeń nie możemy.
Granicą wydaje się dziewięćdziesiąt sześć, wysoką średnią siedemdziesiąt dwa. Najlepszą (niestety niedoskonałą) rzeczą, jaką można było zrobić, to wytwarzać z danego jajnika i gamet danego samca możliwie największe grupy bliźniaków. A nawet i to było trudne.
– W przyrodzie bowiem dwieście jaj dojrzewa przez lat trzydzieści. Jednakże nas interesuje ustabilizowanie populacji już obecnie, tu i teraz. Z pary bliźniąt raz na ćwierć wieku żaden pożytek.

Oczywiście, pożytek żaden. Jednakże technika Podsnapa niezmiernie przyspieszyła proces dojrzewania. Zapewnia ona co najmniej pięćdziesiąt dojrzałych jaj w ciągu dwu lat. Zapładniać i bokanowizować, innymi słowy, mnożyć przez siedemdziesiąt dwa, a będziemy otrzymywać średnio prawie jedenaście tysięcy braci i sióstr w stu pięćdziesięciu grupach bliźniąt, wszystkie w jednakowym, z dokładnością do dwóch lat, wieku.
– W pewnych zaś przypadkach możemy sprawić, że ten jajnik da nam ponad piętnaście tysięcy dorosłych osobników.
Skinął na jasnowłosego, rumianego młodzieńca, który właśnie przechodził w pobliżu, i zawołał:
– Panie Foster!
Rumiany młodzieniec zbliżył się.
– Panie Foster, czy może nam pan podać rekord jajnika?
– W naszym ośrodku szesnaście tysięcy dwanaście – odrzekł bez wahania pan Foster. Mówił bardzo szybko, miał żywe błękitne oczy i najwyraźniej znajdował przyjemność w przytaczaniu cyfr. – Szesnaście tysięcy dwanaście; w stu osiemdziesięciu dziewięciu grupach identyków. Ale rzecz jasna w ośrodkach tropikalnych – trajkotał dalej – mieli wyniki o wiele lepsze. Singapur często wytwarzał ponad szesnaście i pół tysiąca, Mombasa zaś doszła ostatnio do siedemnastu tysięcy. No ale oni mają pewne fory. Wystarczy zobaczyć, jak murzyński jajnik reaguje na śluz! To wprost zadziwiające, jeśli się przywykło do pracy z materiałem europejskim. Niemniej – dodał ze śmiechem (choć oczy lśniły mu blaskiem waleczności i głowę zadzierał wyzywająco) – niemniej jednak pobijemy ich, jeśli nam się uda.

Pracuję teraz nad wspaniałym jajnikiem delta‑minus. Zaledwie osiemnastomiesięczny. Już ponad dwanaście tysięcy siedemset dzieci, wybutlowanych lub w embrionach. I wciąż jest mocny. Jeszcze ich pobijemy.
– Oto duch, jakiego lubię! – wykrzyknął dyrektor, klepiąc pana Fostera po plecach. – Proszę z nami i niech pan pozwoli chłopcom korzystać z pańskiej głębokiej wiedzy. Pan Foster uśmiechnął się skromnie.
– Z przyjemnością.
Ruszyli dalej.

W dziale butlacji praca przebiegała harmonijnie i w pełnym porządku. Płaty świeżej świńskiej otrzewnej przygotowane do pokrojenia na części stosownej wielkości nadjeżdżały małymi windami ze składu narządów w podziemiach. Wzzz, a potem klik! otwierają się drzwiczki windy; wyściełacz musi tylko sięgnąć po płat, wsunąć go, wygładzić i zanim wyścielona butla zdąży odpłynąć wzdłuż bezkresnej taśmy poza zasięg jego ręki, wzzz, klik! I następny płat otrzewnej wyskakuje z otchłani, czekając na wsunięcie go w następną butlę, obecnie pierwszą w tej powolnej nieskończonej procesji po taśmie.

Obok wyściełaczy stoją matrykulatorzy. Procesja posuwa się; jaja, jedno po drugim, przenoszone są z probówek do większych pojemników; wyściółka z otrzewnej zostaje zręcznie nacięta, morula wpada, wlewa się roztwór solny... i już butla sunie dalej, i już przychodzi kolej na etykietowanie. Dziedziczność, data zapłodnienia, przynależność do grupy Bokanowskiego – wszystkie te dane przenoszone są z probówek na butlę. Już nie anonimowa, lecz opatrzona nazwami, zidentyfikowana procesja sunie powoli przed siebie; przed siebie przez otwór w ścianie; powoli przed siebie do działu przeznaczenia społecznego.
– Osiemdziesiąt osiem metrów sześciennych formularzy kartoteki – oświadczył z lubością pan Foster, gdy wchodzili do pomieszczenia.
– Zawierających wszelkie potrzebne informacje – dodał dyrektor.
– Aktualizowane co rano.
– Na ich podstawie dokonuje się obliczeń.
– Tyle a tyle osobników, o takich a takich własnościach – stwierdził pan Foster.
– Takim a takim rozkładzie ilościowym.
– Optimum wybutlacji na dowolny moment.
– Szybka kompensacja nieprzewidzianych ubytków.
– Szybka – powtórzył pan Foster. – Gdyby panowie wiedzieli, ileż nadgodzin musiałem wprowadzić po ostatnim trzęsieniu ziemi w Japonii! – śmiał się dobrodusznie i kiwał głową.
– Przeznaczeniowcy ślą swoje liczby zapładniaczom.
– Którzy dostarczają im embrionów, jakich tamci sobie życzą.
– A butle docierają tutaj i określa się szczegółowo ich przeznaczenie.
– Po czym wysyła się na dół do składu embrionów.
– Dokąd właśnie pójdziemy.
I otwarłszy drzwi, pan Foster poprowadził grupę po schodach w dół do piwnic. Żar był ciągle tropikalny. Zstępowali w gęstniejący półmrok. Dwoje drzwi i korytarz dwukrotnie zakręcający chroniły piwnicę przed przenikaniem światła dziennego.
– Embriony są jak klisza fotograficzna – z łobuzerskim uśmiechem żartował pan Foster, otwierając drugie drzwi. – Znoszą tylko światło czerwone.

Rzeczywiście, duszny mrok, w który teraz weszli za Fosterem studenci, rozświetlony był purpurowo, niczym ciemność pod zamkniętymi powiekami w letnie popołudnie. Obwisłe półki, jedna nad drugą, pełne butli, lśniły niezliczonymi rubinami, a wśród rubinów przesuwały się rozmyte czerwone widma mężczyzn i kobiet o purpurowych oczach i wszelkich objawach tocznia na twarzach. Brzęk i klekot urządzeń lekko poruszał powietrze.
– Może poda im pan parę liczb, panie Foster – rzeki dyrektor, zmęczony już mówieniem.

Pana Fostera nic nie mogło uradować bardziej niż podanie paru liczb. Dwieście dwadzieścia metrów długości, dwieście szerokości, dziesięć wysokości. Wskazał dłonią ku górze. Jak pijące kury studenci wznieśli oczy ku odległemu sklepieniu. Trzy rzędy półek: parter, galeria pierwsza, galeria druga.

Stalową pajęczynę spiętrzonych jedna nad drugą galerii we wszystkich kierunkach pochłaniał mrok. Obok trzy czerwone widma pracowicie zdejmowały słoje z ruchomych schodów.

Schodów z działu przeznaczenia społecznego.

Daną butlę można było ułożyć na jednej z piętnastu półek, każda zaś z półek była przenośnikiem, który poruszał się z niezauważalną prędkością trzydziestu trzech i jednej trzeciej centymetra na godzinę. Dwieście sześćdziesiąt siedem dni ruchu przy prędkości ośmiu metrów na dobę. Ogółem dwa tysiące sto trzydzieści sześć metrów. Jedno okrążenie piwnicy na poziomie parteru, jedno na galerii pierwszej, połowa na drugiej, aż wreszcie rankiem dnia dwieście sześćdziesiątego siódmego światło dzienne w dziale wybutlacji. Tak zwane istnienie niezależne.
– Jednakże w ciągu tego czasu – zakończył pan Foster – wiele dla nich czynimy. Och, ogromnie dużo. – Jego śmiech był triumfującym śmiechem tego, który wie.
– Oto duch, jakiego lubię! – jeszcze raz oznajmił dyrektor. – Obejdźmy to wkoło. Niech pan mówi im wszystko, panie Foster.

Pan Foster rzetelnie wszystko im mówił.

Mówił im o rozwoju embriona w jego łożysku z otrzewnej. Nakłonił ich do skosztowania wzbogaconego surogatu krwi, którym embrion jest karmiony. Wyjaśnił, dlaczego musi się go stymulować placentyną i tyroksyną. Mówił o wyciągu z corpus luteum. Pokazał strzykawki, które rozstawione co dwanaście metrów, od zera do 2040, robiły embrionowi automatyczne zastrzyki. Mówił o owych stopniowo wzrastających dawkach śluzu, jakie stosowano na ostatnich dziewięćdziesięciu sześciu metrach trasy. Opisał sztuczny krwiobieg macierzyński umieszczany na każdej butli na sto dwunastym piętrze; pokazał im zbiornik z surogatem krwi, pompę odśrodkową, która powodowała stałe zraszanie łożyska płynem i przeprowadzała ów płyn przez sztuczne płuco i filtr wydzielin. Wspomniał o kłopotliwej skłonności embrionu do anemii i o sporych dawkach niezbędnego w tej sytuacji wyciągu ze świńskiego żołądka i z wątroby płodu źrebięcia.

Zademonstrował im prosty przyrząd, za pomocą którego podczas ostatnich dwóch spośród każdych ośmiu metrów ruchu wszystkie embriony są równocześnie potrząsane, aby oswoić je z ruchem. Wskazał na poważny charakter tak zwanego „szoku powybutlacyjnego” i wyliczył środki podejmowane dla zmniejszenia – poprzez odpowiedni trening zabutlowanego embriona – tego niebezpiecznego wstrząsu. Powiedział im o testach na płeć przeprowadzanych w okolicy dwusetnego metra. Wyjaśnił system etykietowania: „T” dla osobników męskich, kółko dla żeńskich, dla bezpłodnych zaś znak zapytania, czarny na białym tle.
– Bowiem w większości przypadków – mówił pan Foster – płodność stanowi rzecz jasna tylko kłopot. Jeden na tysiąc dwieście płodny jajnik w zupełności dla naszych celów wystarczy. Jednakże chcemy mieć możliwość szybkiego wyboru. No i rzecz jasna trzeba zawsze dysponować wielkim marginesem bezpieczeństwa. Dlatego aż trzydziestu procentom żeńskich embrionów pozwalamy na normalny rozwój. Inne przez resztę kursu co dwadzieścia cztery metry otrzymują dawkę męskiego hormonu płciowego. Wynik: zostają wybutlowane jako bezpłodne, co do budowy zupełnie normalne („poza – musiał przyznać – tym, że rzadko, ale naprawdę rzadko, wyrastają im brody”), lecz bezpłodne. Absolutnie bezpłodne. Co wyprowadza nas wreszcie – kontynuował pan Foster – z dziedziny niewolniczego jedynie naśladowania natury i wiedzie ku znacznie bardziej zajmującemu światu ludzkiej wynalazczości. Zatarł ręce. Oni rzecz jasna nie zadowalają się zwykłą pracą nad rozwojem embrionów: byle krowa to umie.
– My ponadto przeznaczamy i warunkujemy. Nasze niemowlęta wybutlowujemy w postaci uspołecznionych istot ludzkich, w postaci alf lub epsilonów, w postaci przyszłych krawców lub... – Chciał powiedzieć: „przyszłych zarządców świata”, ale powstrzymał się i rzekł: – przyszłych dyrektorów ośrodków rozrodu.

Dyrektor RiW uśmiechem podziękował za komplement.

Przebywali trzysta dwudziesty metr na jedenastej półce. Młody mechanik, beta‑minus, ze śrubokrętem i kluczem francuskim pracował nad pompą surogatu krwi przy jednej z przesuwających się butli. Gdy mechanik dokręcał mutrę, bzyczenie elektrycznego motoru stawało się o ułamek tonu niższe. Niższe, coraz niższe... Ostatni obrót, rzut oka na licznik obrotów i gotowe. Przeszedł dwa kroki w dół taśmy i rozpoczął tę samą czynność przy następnej pompie.
– Zmniejszanie liczby obrotów na minutę – wyjaśniał pan Foster. – Surogat krąży wolniej, przepływa zatem przez płuca w większych odstępach czasu, dostarczając embrionowi mniej tlenu. Nie ma to jak niedobór tlenu, to najlepiej utrzymuje embrion poniżej poziomu. – Znowu zatarł ręce.
– Ale dlaczego chce pan utrzymywać embrion poniżej poziomu? – zapytał ze szczerą naiwnością jakiś student.
– Osioł! – zawołał dyrektor, przerywając długą chwilę milczenia. – Czy nie przyszło ci do głowy, że embrion epsilona, jeśli ma epsilonową dziedziczność, musi mieć warunki epsilonowe?
Najwidoczniej nie przyszło mu do głowy. Zmieszał się.
– Im niższa kasta – powiedział pan Foster – tym mniej tlenu. Pierwszym naruszonym narządem jest zawsze mózg. Potem szkielet. Przy siedemdziesięciu procentach normalnej dawki tlenu uzyskujemy karły. Przy mniej niż siedemdziesięciu bezokie potworki.
– Z których nie ma żadnego pożytku – podsumował pan Foster. – Gdyby natomiast (tu jego głos się roznamiętnił i zarazem nabrał konfidencjonalnych tonów) udało się odkryć metodę skracania okresu dojrzewania, cóż by to był za sukces, jakie dobrodziejstwo dla Społeczeństwa!
– Rozważmy na przykład konia.
Rozważyli.
Dojrzewa przez sześć lat; słoń przez dziesięć. Natomiast człowiek po trzynastu latach życia nie jest nawet dojrzały płciowo, zakończenie dojrzewania następuje dopiero w wieku lat dwudziestu. Stąd rzecz jasna ów owoc opóźnionego rozwoju, ludzki rozum.
– Jednakże u epsilonów – nader trafnie zauważył pan Foster – nie potrzeba nam ludzkiego rozumu.

Nie potrzeba i nie uzyskuje się go. Ale mimo iż umysł epsilona osiąga dojrzałość w wieku lat dziesięciu, ciało epsilona pozostaje niezdolne do pracy aż do osiemnastego roku życia. Długi okres zbędnej i zmarnowanej niedojrzałości. Gdyby można było przyspieszyć rozwój fizyczny do rzędu szybkości dojrzewania, powiedzmy, krowy, jakaż ogromna oszczędność dla Społeczeństwa!
– Ogromna! – mamrotali słuchacze.

Entuzjazm pana Fostera był zaraźliwy.
Przeszedł do kwestii dość technicznych; mówił o odchyleniach w zakresie współpracy gruczołów dokrewnych, co powoduje u mężczyzn opóźniony wzrost; uważał, że powoduje to mutacja embrionalna. Czy można usunąć jej skutki? Czy za pomocą stosownej metody można dany embrion epsilona przekształcić do postaci normalnej jak u psów i krów? Oto problem. W żadnym razie jeszcze nie rozwiązany.

W Mombasie Piłkington wytworzył osobniki dojrzałe seksualnie w wieku lat czterech i osiągające pełną dojrzałość w wieku lat sześciu i pół. Triumf nauki. Jednakże społecznie bezużyteczny. Sześcioletni mężczyźni i kobiety byli zbyt głupi nawet do wykonywania pracy epsilona. A proces przebiegał na zasadzie „wszystko albo nic”, albo niczego nie można było zmienić, albo ulegało zmianie wszystko. Ciągle usiłowano znaleźć optymalny kompromis między dorosłymi dwudziestolatkami a dorosłymi sześciolatkami. Jak dotąd bezskutecznie. Pan Foster westchnął i pokiwał głową.

Wędrówka przez purpurowy półmrok zawiodła ich w okolice sto siedemdziesiątego metra na półce dziewiątej. Począwszy od tego miejsca, półka dziewiąta była obudowana, butle zaś resztę swej podróży odbywały w czymś na kształt tunelu, urywającego się miejscami na przestrzeni dwóch lub trzech metrów.
– Warunkowanie termiczne – powiedział pan Foster.
Tunele gorące występowały na przemian z chłodnymi. Chłód zestawiano z bodźcami przykrymi, mianowicie w postaci twardych promieni Roentgena. Do czasu wybutlowania embriony nabędą lęku przed chłodem. Przeznacza się je do tropików, do pracy w charakterze górników, włókniarzy sztucznego jedwabiu i hutników. Później ich umysły zostaną ukształtowane tak, by potwierdzały osądy ciał.
– Warunkujemy ich co do wytrzymałości na upał – zakończył pan Foster. – Nasi koledzy z górnych pięter nauczą ich go lubić.
– A to – wtrącił dyrektor sentencjonalnie – to jest cała tajemnica szczęścia i cnoty. Lubić to, co się musi robić. Wszelkie warunkowanie zmierza do jednej rzeczy: do sprawienia, by ludzie polubili swe nieuniknione przeznaczenie społeczne. W nieobudowanej części tunelu pielęgniarka ostrożnie badała za pomocą długiej delikatnej strzykawki galaretowatą zawartość przesuwającej się butli. Studenci i ich przewodnicy przez chwilę patrzyli na pielęgniarkę w milczeniu.
– Lenino – powiedział pan Foster, gdy ta wyjęła wreszcie strzykawkę i wyprostowała się.

Dziewczyna odwróciła się szybko. Widać było od razu, że pomimo tocznia i purpurowych oczu była niezwykle urodziwa.
– Henryk! – Jej uśmiech błysnął ku niemu czerwono rzędem koralowych zębów.
– Urocza, urocza – mruknął dyrektor i dając jej dwa lub trzy pieszczotliwe klapsy, otrzymał w zamian pełen szacunku uśmiech.
– Co im aplikujesz? – zapytał pan Foster, przybierając ton bardzo fachowy.
– Och, zwykłą dawkę tyfusu i śpiączki.
– Pracownicy tropikalni są uodporniani, począwszy od sto pięćdziesiątego metra – wyjaśnił studentom pan Foster. – Embriony zachowują jeszcze skrzela. Chronimy rybę przed przyszłymi chorobami człowieka. – Potem, zwróciwszy się znów do Leniny, powiedział: – Jak zwykle, za dziesięć piąta na dachu.
– Urocza – rzekł raz jeszcze dyrektor i dawszy jej pożegnalnego klapsa, oddalił się za resztą osób.

Na półce dziesiątej rzędy przyszłych chemików ćwiczono na tolerancję ołowiu, sody kaustycznej, smoły i chloru. Pierwszy z grupy dwustu pięćdziesięciu embrionów, w przyszłości inżynierów statków kosmicznych, przesuwał się właśnie obok znaku tysiąc setnego metra na półce trzeciej. Specjalne urządzenie nadawało zbiornikom stały ruch obrotowy.
– To aby udoskonalić ich zmysł równowagi – wyjaśnił pan Foster. – Dokonywanie napraw w przestrzeni na zewnątrz statku jest zajęciem dość trudnym. Gdy znajdują się normalnej pozycji, spowalniamy im krążenie, tak iż niemal giną z głodu tlenowego, gdy zaś są w pozycji „do góry nogami”, zdwajamy przepływ surogatu. Uczą się więc kojarzyć tę pozycję z uczuciem komfortu; i rzeczywiście, są naprawdę szczęśliwi tylko wtedy, gdy stoją na głowach.
– A teraz – ciągnął pan Foster – chciałbym wam pokazać pewne nader interesujące warunkowanie intelektualistów alfa‑plus. Mamy dużą ich grupę na półce piątej. Galeria pierwsza – krzyknął do dwóch chłopców, którzy zaczęli schodzić w stronę parteru.
– Są w okolicy dziewięćsetnego metra – wyjaśnił. – Nie sposób przeprowadzać skutecznego warunkowania intelektualnego, dopóki płód nie straci ogona. Pozwólcie za mną. Tu jednak dyrektor spojrzał na zegarek.
– Za dziesięć trzecia – powiedział. – Obawiam się, że nie mamy już czasu na embriony intelektualistów. Musimy zdążyć na górę do żłobka przed zakończeniem ciszy popołudniowej.
Pan Foster był rozczarowany.
– Tylko rzut oka na dział wybutlacji – prosił.
– No dobrze – dyrektor uśmiechnął się wyrozumiale. – Tylko rzut oka.

j000000039B2v27_00000_BIB_001Aldous Huxley, Nowy wspaniały świat, tłum. Bogdan Baran, Warszawa 2010, s. 5–12.
j000000039B2v27_0000001A
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Zadania do tekstu

Po zapoznaniu się z cytowanym fragmentem powieści Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya odpowiedz na pytania:

Ćwiczenie 1.1

W  jakim czasie i w jakiej przestrzeni osadzona jest fabuła tej powieści?

Ćwiczenie 1.2

Jak zorganizowane jest społeczeństwo w powieściowym świecie wyobrażonym przez autora?

Ćwiczenie 1.3

Jaką rolę pełni w nim dyrektor i jak rozumie on funkcję edukacji w tym społeczeństwie?

Ćwiczenie 2.1

Pracując w grupach, zinterpretujcie cytat: „To tak żeby dać ogólne pojęcie – wyjaśniał im. – Bo aby rozumnie pracować, jakieś ogólne pojęcie rzecz jasna mieć muszą – choć możliwie najmniejsze, jeśli mają być dobrymi i szczęśliwymi członkami społeczeństwa. Wiedza o szczegółach bowiem, jak każdy wie, przydaje cnót i szczęśliwości, wiedza ogólna zaś to dla umysłu zło konieczne. Nie filozofowie, lecz pracowite mrówki i zbieracze znaczków tworzą kręgosłup społeczny”.

Ćwiczenie 2.2
R1cBiAFtYfw4f1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.
Ćwiczenie 3

Wskaż fragmenty tekstu, które świadczą o naukowym charakterze wywodu dyrektora. Wynotuj stosowne cytaty.

Ćwiczenie 4

Wyjaśnij, które z opisanych przez autora eksperymentów naukowych przynależą do świata przyszłości, a które mogłyby się wydarzyć we współczesnym świecie.

Ćwiczenie 5.1

Pracując w grupach, sprawdźcie w słownikach pojęcia, które stają się hasłem Republiki Świata: „Wspólność”, „Identyczność” i „Stabilność”.

Ćwiczenie 5.2

Co znaczą te pojęcia w analizowanej powieści?

Ćwiczenie 5.3

Dyrektor wyróżnia jeszcze jedno pojęcie: „obfitość”. Jak je interpretuje?

Ćwiczenie 5.4

Wyjaśnijcie, jak rozumiecie określenie: „standaryzacja mężczyzn i kobiet; identyczne osobniki”.

Ćwiczenie 6.1

Wynotujcie z tekstu nowe słowa, które nazywają zjawiska wprowadzone do świata Huxleya, np. „wyściełacz”, „matrykulator”, „butlyzacja”, i określcie ich znaczenie. Czy są one dla was jasne znaczeniowo?

Ćwiczenie 6.2

Przypomnijcie sobie zasady słowotwórcze i na podstawie struktury słów przywołanych w tekście wymyślcie dziesięć wyrazów nazywających zjawiska, czynności lub przedmioty w świecie przyszłości.

Ćwiczenie 7

Wyjaśnij, co kryło się pod nazwą instytucji „Rozród i Warunkowanie”. Jak rozumiesz wprowadzone do utworu pojęcia „warunkowanie psychologiczne” i „warunkowanie genetyczne”?

Ćwiczenie 8.1

Przeczytaj uważnie następujący cytat:

„Tunele gorące występowały na przemian z chłodnymi. Chłód zestawiano z bodźcami przykrymi, mianowicie w postaci twardych promieni Roentgena. Do czasu wybutlowania embriony nabędą lęku przed chłodem. Przeznacza się je do tropików, do pracy w charakterze górników, włókniarzy sztucznego jedwabiu i hutników. Później ich umysły zostaną ukształtowane tak, by potwierdzały osądy ciał. Warunkujemy ich co do wytrzymałości na upał – zakończył pan Foster. – Nasi koledzy z górnych pięter nauczą ich go lubić.
A to – wtrącił dyrektor sentencjonalnie – to jest cała tajemnica szczęścia i cnoty. Lubić to, co się musi robić. Wszelkie warunkowanie zmierza do jednej rzeczy: do sprawienia, by ludzie polubili swe nieuniknione przeznaczenie społeczne”.

Ćwiczenie 8.2

Zinterpretuj powyższy cytat, zwracając uwagę na dwa ostatnie zdania sformułowane w formie sentencji.

Ćwiczenie 8.3

Zastanów się i uzasadnij, czy dzisiejszego człowieka można w taki sposób „wyuczyć”, „wyszkolić”, a może „zniewolić”.

Ćwiczenie 9

Wyjaśnij, jaką rolę w „nowym wspaniałym świecie” odgrywała władza i system. Czy było w nim miejsce na wolność i godność człowieka?

antyutopia
Definicja: antyutopia

Utopia negatywna, przedstawiająca – zazwyczaj w formie powieści – społeczeństwo przyszłości jako nadmiernie zorganizowane, rządzone metodami dyktatorskimi, niszczące w człowieku jego indywidualność. Antyutopie są zwykle polemiką z utopiami, z ich ideologią i wiarą w świetlaną przyszłość; to, co w utopii jest traktowane jako przejaw idealnej organizacji społeczeństwa, w antyutopii jest przedstawiane jako czynnik ograniczający swobodę jednostki, dominacji nad nią systemu i maszyny. Granice między utopią i antyutopią bywają płynne; różnice niekiedy sprowadzają się do oceny: to co w utopii wskazane jest jako wzór społeczeństwa idealnego, w antyutopii staje się nieludzkim koszmarem.

j000000039B2v27_0000003B
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Zadania do tekstu

Odpowiedz na pytania i wykonaj polecenia związane z cytowanym wyżej fragmentem powieści Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya.

Ćwiczenie 10.1

Jak rozumiesz określenie „straszna kraina szczęśliwości”?

Ćwiczenie 10.2

Jaki jest stosunek narratora do przedstawianego przez niego świata? Wyjaśnij, czy akceptuje go w pełni, jest nim zachwycony, czy ma wątpliwości co do sensowności działań bohaterów. Przytocz stosowne cytaty potwierdzające twoją tezę.

Ćwiczenie 10.3

Jaki jest twój stosunek do przedstawionych w świecie zdarzeń, obrazów i zachowań ludzkich?

Ćwiczenie 10.4

Czy obraz przedstawionego w utworze świata jest do zaakceptowania przez ciebie? Uzasadnij swoje stanowisko.

Ćwiczenie 10.5

Których sytuacji zachowań ludzkich nie mógłbyś/mogłabyś zaakceptować?

Ćwiczenie 10.6

Wyjaśnij, czy przedstawiony przez Huxleya świat jest rzeczywistością, która funkcjonuje w systemie totalitarnym.

Ćwiczenie 10.7

Opisz ten świat, przyjmując rolę dziennikarza/dziennikarki.

totalitaryzm
Definicja: totalitaryzm

System polityczny, w którym rządzi jedna partia, wyznająca ideologię obowiązującą wszystkich obywateli; partia ta kontroluje wszystkie dziedziny życia.

j000000039B2v27_00000045
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Aldous Huxley – o autorze i jego dziele

Aldous Huxley

Aldous Huxley

Angielski pisarz, dramaturg, poeta, absolwent Oxfordu, nauczyciel, urzędnik państwowy, krytyk teatralny, pochodził z rodziny naukowców i literatów. Jego pierwsze powieści, głównie Kontrapunkt – wzbudziły zainteresowanie zarówno odbiorców, jak i krytyków. Wyjątkowość powieści Kontrapunkt polegała m.in. na szczególnej konstrukcji – wykorzystaniu w fabule elementów kompozycji muzycznej. Huxley – pacyfista, zmęczony i rozczarowany trudną sytuacją polityczną Europy, w której działały już dwa zbrodnicze systemy: komunizm w Związku Radzieckim i faszyzm w Niemczech, opuszcza ją. Zbliżająca się wojna przyspiesza decyzję o wyjeździe do USA, gdzie Huxley przez długie lata pędzi samotne życie.

O dziele

Największy sukces odniosły literackie wizje przyszłości Huxleya, głównie fantastycznonaukowa powieść – antyutopia Nowy wspaniały świat (Brave New World, 1931)j000000039B2v27_000tp001Nowy wspaniały świat (Brave New World, 1931). W utworze tym cywilizacja świetnie zorganizowanego społeczeństwa, pozbawiona emocji na skutek używania narkotyków, żyje w futurystycznej iluzji szczęścia. Autor skonfrontował w niej ideę porządku z wolnością, pragmatyzmu z fantazją, kulturę społeczeństwa zorganizowanego z indywidualizmem. Akcja powieści toczy się w 2540 roku. Hasła Republiki Świata, w której żyją sklonowane jednostki społeczeństwa, odwołują się do trzech idei: Wspólności (rozumianej tu jako „każdy jest dla każdego”), Identyczności (np. upodobań i poglądów, a na niższych poziomach rozwoju także wyglądu) oraz Stabilności ( wynikającej z konsekwencji zachowania wspólności i identyczności oraz niszczenia wszystkiego, co odbiega od narzuconych norm). Jednak na krańcach „nowego wspaniałego świata” istnieje rodzaj rezerwatu, w którym wolni ludzie żyją według starych zasad. Jeden z członków tej grupy – John (Dzikus) – doświadcza tam swej indywidualności, namiętności i  cierpienia, próbuje porozumieć się z Bogiem. Trafia jednak do Londynu, aby poznać wspaniały świat i „zmierzyć się” z nim. Nie udaje mu się jednak odnaleźć w nim szczęścia. Powieść Huxleya powstała ku przestrodze przed cywilizacją przemysłową, mechanistyczną naturą Republiki i utopią trwałej szczęśliwości, która zasadza się na ustalonych odgórnie regułach i zasadach współżycia, bez uczuć i emocji. Ciekawym wątkiem powieści jest również pochwała młodości i powszechna niechęć do wszelkich aspektów starości, np. starych przedmiotów codziennego użytku, religii, idei, również literatury. Nowe społeczeństwo nowego świata uczy się nowych ról społecznych w Ośrodku Rozrodu i Warunkowania, gdzie jest skutecznie „warunkowane psychologicznie i genetycznie, psychicznie i fizycznie”. Tam – w naukowym ośrodku – obniża się jego poziom umysłowy i redukuje wymagania i potrzeby. Dzięki narkotykom idealni pracownicy są zadowoleni z wykonywanej przez siebie pracy: nie strajkują i nie domagają się podwyżek, a więc żyją zgodnie z hasłem: „Gdy jednostka czuje, wspólnota szwankuje”.

j000000039B2v27_000tp001
j000000039B2v27_0000004K
JPOL_E3_E4_Konteksty

Nowy wspaniały świat w adaptacji filmowej

Obejrzyj fragment filmu Nowy wspaniały świat w reżyserii Leslie Libmana i Larry Williams.

j000000039B2v27_0000004Q
JPOL_E3_E4_Konteksty

Huxley i Orwell w opinii Tadeusza Nyczka

Nowy wspaniały świat, Huxley, AldousTadeusz Nyczek
Tadeusz Nyczek Nowy wspaniały świat, Huxley, Aldous

Huxleya Nowy wspaniały świat (1931) i Orwellowski Rok 1984 (1949) zawsze konkurowały o trafność rozpoznania przyszłości. Autorzy ich używali różnych pędzli – Orwell czarnego, Huxley niebiańskobłękitnego – ale w tej samej sprawie: że będzie strasznie.

Świat stanie się jedną ponurą lustracją (Orwell) albo siedliskiem tępych a radosnych klonów (Huxley). Pewna dwuznaczność polegała na zdumiewająco podobnym pomieszaniu materii: akcja obu powieści działa się w Londynie, ale jakby połkniętym przez Moskwę. Nikt nie miał wątpliwości, na Wschodzie i na Zachodzie, że to wizje totalitaryzmu (stąd u nas cenzuralne zakazy), a kiedy nadchodził rok 1984, wszyscy patrzyli, będzie coś czy nie będzie. Huxley zawsze twierdził, że to on miał rację, aczkolwiek nam tu na Wschodzie wizja Orwellowska była bliższa, bo podobna więzieniu. Okazało się, że z więzienia łatwiej wyjść niż z Huxleyowskiego szklanego słoja, w którym naukowo zaprogramowane ludzkie mrówki miały po wsze czasy wykonywać te same ruchy w oparach nieustającej szczęśliwości. O ile bowiem Moskwa roku 2000 mało już przypomina miasta opisane przez panów O. i H., to jakby pozostał problem Londynu, do którego nam teraz bliżej. Czytam Huxleya i nagle widzę w tym Londynie raczej Tokio niż Moskwę. Nieludzki świat ludzkich robotów równo zasuwających w dzień, a nocą sypiających w hotelowych klitkach‑szufladach, podczas gdy roboty wyższej kategorii pławią się w niebotycznym luksusie. Ale i nasza europejsko‑amerykańska cywilizacja raju niepohamowanej konsumpcji i otępiającej kultury masowej może przyprawiać o bojaźń i drżenie. Dołóżmy do tego genetyczne rewelacje biotechnologiczne z klonowaniem na czele, manię politycznej poprawności, sterowanie stadnymi odruchami przez medialną reklamę... Na szczęście także nic i z tego Huxleyowskiego edenu. Ludzie nie dadzą się tak łatwo. Upadek komunizmu w wersji Orwellowskiej świadczy, że jesteśmy lepsi, niżby się wydawało, zaś nierealność wizji Nowego wspaniałego świata – że jesteśmy także gorsi, niżby się zdawało. Uratuje nas sprzeczna natura, złośliwa przewrotność, wrodzone okrucieństwo. Pamiętacie ten słynny wiersz Szymborskiej o cebuli, co „cebulasta na zewnątrz, cebulowa do rdzenia”, podczas gdy „w nas obczyzna i dzikość ledwie skórą przykryta”? Huxley opisał społeczeństwo żywych cebul. Na zdrowie. Nam, szczęśliwie, odmówiony jest „idiotyzm doskonałości”. Zawsze coś popsujemy, nawet w raju.

Nowy wspaniały świat, Huxley, Aldous

Ćwiczenie 11

Czy zgadzasz się ze stwierdzeniami Tadeusza Nyczka, który porównuje świat Aldousa Huxleya ze światem ukazanym w powieści George’a Orwella Rok 1984? Zinterpretuj określenie „z więzienia łatwiej wyjść niż z Huxleyowskiego szklanego słoja, w którym naukowo zaprogramowane ludzkie mrówki miały po wsze czasy wykonywać te same ruchy w oparach nieustającej szczęśliwości”.

j000000039B2v27_00000052
JPOL_E3_E4_Preteksty

Realia świata w filmie Wyspa Michaela Baya

Obejrzyj fragment filmu Wyspa w reżyserii Michaela Baya.

Ćwiczenie 12

Po obejrzeniu fragmentu filmu Wyspa wyjaśnij, w jaki sposób reżyser kreuje realia świata, którego życie toczy się w połowie XXI wieku.

j000000039B2v27_0000005D
JPOL_E3_E4_Zadaniowo

Zadaniowo

Ćwiczenie 13

Napisz opowiadanie o twojej wizji przyszłości, np. za 500 lat. Narysuj komiks twojego „nowego wspaniałego świata”, a może będzie to inna – lepsza Republika Świata.

RKjEDjrYevvIR1
zadanie interaktywne
Źródło: Contentplus.pl sp. z o.o., licencja: CC BY 3.0.