Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Ten materiał nie może być udostępniony
RTXYCFSEKDsHF11
okładka Źródło: domena publiczna.
domena publiczna
Ćwiczenie 1

Przeczytaj fragment powieści „Małgosia contra Małgosia”. Skorzystaj z przypisów, które pomogą ci w zrozumieniu dawnego języka. Zwróć uwagę, jak tytułowa bohaterka zachowuje się wobec opiekunów.

Małgosia contra MałgosiaEwa Nowacka
Ewa Nowacka Małgosia contra Małgosia

(fragmenty)

Jejmościankęj0000008QEB6v21_000tp001Jejmościankę tylko po śmierć posłać.
W matowej tafli lustra obwiedzionego ciężką, rzeźbioną ramą zobaczyłam stojącą za mną kobietę, szerokie oblicze ujęte w falbanki rogatego czepca.
I ten pokój jakiś przedziwny…
Ogromna szafa z ciemnego drzewa. Krzesła wysokie jak trony, kryte skórą, na ścianie jakiś niby kilimj0000008QEB6v21_000tp002kilim, w ogóle nie wiadomo co, drzewa, smoki i zamek z ostrokończystą wieżą. Ja… ja nigdy nie widziałam tego pokoju.
– W zwierciadełko jejmościanka się gapi, żeby jeno dytkaj0000008QEB6v21_000tp003dytka na słomianych nogach nie zoczyłaj0000008QEB6v21_000tp004zoczyła, jak się już niejednej pannie, pełnej światowej próżności, przydarzyło.
I teraz stało się to najdziwniejsze.
Odwróciłam się i dygnęłam, skądś wiedziałam nie tylko, że muszę dygnąć, ale także znałam słowa, które należało powiedzieć:
– Stokrotnie upraszam przebaczenia ciotuni dobrodziejki. Jenomj0000008QEB6v21_000tp005Jenom z pustoty w zwierciadło zerknęła. […]
– Niech no jejmościanka Małgorzata zębów po próżnicy nie suszy, jeno do sali wraca. Pani matce mrucznoj0000008QEB6v21_000tp006mruczno, a pan Stanisław już chce precz jechać, zniknięcie jejmościanki za afrontj0000008QEB6v21_000tp007afront przyjmując.
Znowu, nie wiem skąd, nadeszły do mnie słowa:
– Ja się pani matce i panu Stanisławowi przystojnie wyekskuzujęj0000008QEB6v21_000tp008wyekskuzuję, żem od nich poszła. […]
Zaraz zdejmę tę kieckę i wyniosę się stąd. […]
Nie zastanawiając się długo, zaczęłam ściągać ten bufiasty i trzeszczący przyodziewekj0000008QEB6v21_000tp009przyodziewek przez głowę, ale równie łatwo mogłam w ten sposób zdjąć z siebie średniowieczną zbroję.
Uplątana z głową w zwoje materii, jakieś obręcze, patyki, diabli wiedzą co, szarpałam się i podskakiwałam z okropnym tupotem. Co ja mam pod pantoflami, podkowy? […]
– Widzicie sama, pani matko, jakie Małgoś breweriej0000008QEB6v21_000tp00Abrewerie wyprawia, robęj0000008QEB6v21_000tp00Brobę na sobie szarpie, całkiem z rozumu zeszła.
Jakieś ręce wyplątały mnie z sukni i nim zorientowałam się, komu zawdzięczam wybawienie, dostałam w twarz, aż klasnęło. Nikt mnie nigdy nie uderzył w twarz.
– Za co? – zapłakałam.
– A za to! – Kobieta w czepcu patrzyła na mnie także z gniewem. – Jak dzikus, pohaniecj0000008QEB6v21_000tp00Cpohaniec, z sali wybiegasz, kiedy grzeczny kawaler z afektamij0000008QEB6v21_000tp00Dafektami się oświadcza, słowa dorzecznie nie odpowiesz, ino oczami wkoło strzelasz, jakbyś całkiem nie miała wstydu. I śmiechy nieprzystojne… – Dama spurpurowiała z oburzenia. […]
Przestałam płakać i niemądrze rozdziawiając usta, wpatrzyłam się w swoje nogi. […]
– Gdzie są moje rajstopy? Sweter? Dżinsy? – niech sobie te dziwadła robią, co im się podoba, mnie już nie ma, idę sobie, cześć. Tylko powiem jeszcze tej pani do słuchu, ze mną nie tak łatwo. – Bić się nie pozwolę. Nikomu. Pani też.
– Jak ty się do matki zwracasz?!
Bizunemj0000008QEB6v21_000tp00EBizunem Małgosię na kobiercu przeciągnąć raz i drugi, to jej rozumu do głowy najdzie – zatrzeszczały z dwóch stron tamte dziwacznie ubrane dziewczyny.
Uuu, im też tak powiem, że im zaraz kapcie z nóg pospadają.
– A wy się nie wymądrzajcie – powiedziałam, patrząc na nie z pogardą. – Wyczupirzyły się i kwoczą jak kury. Mam was w nosie, jak chcecie wiedzieć. Aktorki ze spalonego teatru!
Nie potrafię opowiedzieć, kiedy znalazłam się w zimnej jak zamrażalnik komórce, z kamienną posadzką i grubymi ścianami. […]
Po chwili przejęło mnie zimno, zęby same zadzwoniły o siebie. Przez małe, zakratowane okienko, umieszczone tuż pod sufitem, sączyło się brudnawe światło jesiennego dnia, obeszłam to kamienne więzienie, ani śladu kaloryferów, ciekawe, jak długo mnie tu będą trzymać? […]
Drzwi niby od skarbca, masywne, grube dechy, żelazne sztaby. Walę, kopię, ani drgną, echo głucho dudni w kamiennych ścianach.
Kiedy już zupełnie osłabłam od krzyku, drzwi uchyliły się z przeciągłym skrzypieniem i stanęła w nich kobieta, z którą rozmawiałam w pokoju z lustrem, pierwsza, którą spotkałam w tym dziwnym świecie.
– Pani matka nakazuje ci dwa różańce odmówić i o przebaczenie ją i siostry prosić.
Co? Jaka matka? Moja? To ja tutaj mam jakąś inną matkę? Starczy tego wygłupiania, mam dosyć. Z początku to było trochę dracznej0000008QEB6v21_000tp00Fdraczne, teraz dziękuję. Nawet nie zastanawiałam się dobrze, gdy wrzasnęłam:
– Niech pani mnie wypuści! Wracam do domu.
Kobieta zamrugała powiekami, wyglądała na przerażoną. […]
Drzwi zawarły się ze skrzypieniem i znowu zostałam sama, tym razem nie na długo. Kobieta przyprowadziła ze sobą drugą, tę, która mnie uderzyła. Szły ku mnie z szelestem spódnic, surowe i wyprostowane.
– Już ja jejmościance kaprysy z głowy wybiję, już ja Małgosię subordynacjij0000008QEB6v21_000tp00Gsubordynacji przyuczę – odezwała się ta druga. – Matki wola święta, to chyba jejmościance wiadomo? Już mi Małgosia tumultówj0000008QEB6v21_000tp00Htumultów i rebeliij0000008QEB6v21_000tp00Irebelii wyprawiać nie będzie.
Coś tam jeszcze mówiła, a ja pojęłam, że ta kobieta, nie wiadomo dlaczego, uważa mnie za swoją córkę.
– Pani nie jest moją matką – powiedziałam bardzo głośno i wyraźnie. – Proszę mnie w tej chwili puścić, bo zawiadomię milicję.
– Zaraz zoczyłam, że ona w gorętwiej0000008QEB6v21_000tp00Jgorętwie nieprzytomnie plecie – zajęczała druga kobieta, łamiąc ręce. – Ani chybij0000008QEB6v21_000tp00KAni chybi niemoc albo i złe powietrze uderzyło. Medyka trzeba.
Ta pierwsza, niby‑matka, dotknęła mojego czoła, mało brakowało, żebym ją ugryzła w rękę.
– Jak piec rozpalona. Wołajcie Mikołaja.
Znowu zaroiło się od obcych, wyrywałam się, krzyczałam, na próżno, zanieśli mnie do łoża równie ogromnego jak wszystko w tym dziwnym domu, ściągnęli mi tylko skarpety i pantofle, po czym zostawiając te wszystkie halki i gorsety, przywalili masywną pierzyną.
– Co jaśnie oświecona pani rozkaże? – zapytał ktoś nad moją głową.
– Sam, asanj0000008QEB6v21_000tp00Lasan, obaczj0000008QEB6v21_000tp00Mobacz, od rzeczy gada, widać w gorętwie.
[…] Człeczyna pomacał mi puls, zastanowił się przez dłuższą chwilę, z namysłem potarł czerwony nos.
– Flegma do mózgu doszła – zadecydował z powagą. – Albo żółć w humoryj0000008QEB6v21_000tp00Nhumory się wlała.
– Co, asan, radzisz?
– Krew by trza oczyścić.
Już nawet przestałam się szamotać pod tą pierzyną, pozwoliłam sobie przewiązać rzemieniem rękę nad łokciem, aha, będą mierzyli ciśnienie, w ośrodku pani doktor ma dmuchaną gumową poduszeczkę do tego celu, oni widocznie nie mają. Może ja rzeczywiście jestem chora? Dostanę lekarstwo i będę mogła być z powrotem sobą.
Wrzasnęłam wniebogłosy dopiero wtedy, kiedy z przeciętej żyły trysnęła krew.
– Sama wielce miłościwa dobrodziejka widzi, że juchaj0000008QEB6v21_000tp00Ojucha czarna i zapieczona – rzekł z zadowoleniem człowieczek […]. – Tędy główne waporyj0000008QEB6v21_000tp00Pwapory wyjdą, a resztę bańkami i pijawkami ściągniemy.
Zrobiono mi opatrunek, kręciło mi się w głowie, nic nie rozumiałam. Spróbujmy pomyśleć. Ja jestem Małgosią. Oni także mają tutaj swoją Małgosię i tą ich Małgosią jestem ja. Tak wychodzi, że ja ich nie znam, a oni znają mnie bardzo dobrze, nie wiadomo skąd. Ja jakoś do nich trafiłam, chociaż nie ruszałam się z domu. To jest taki głupi sen, wystarczy się obudzić i wszystko zniknie, kobiety w czepcach, człowieczek z czerwonym nosem, nabita pierzyna, miednica z bryzgami krwi i te zaglądające zza drzwi głowy z przypieczonymi lokami.
– Chcę się obudzić – zaszeptałam sama do siebie. – Chcę się obudzić.
Wcale się nie obudziłam, kobiety w czepcach, człowieczek, pierzyna i miednica nie zniknęły. Zupełnie osłabła i zrezygnowana, nie broniłam się, kiedy człeczyna wyciągnął ze słoika dwie czarne pijawki i przystawił je za moimi uszami.
Trzęsłam się ze strachu i ze wstrętu. Oni mogą ze mną zrobić coś strasznego, a ja nie mogę ani bronić się, ani uciec. […]
Ułożyłam sobie wcale rozsądny plan działania. Niczym nie zdradzam się, że jestem skądinąd, niech mnie już uważają za tę swoją Małgosię. Będę się starała zachowywać rozsądnie, tak – jak oni wszyscy. Bo jeżeli uznają mnie za chorą, to będą mnie pilnowali, leczyli, a może zrobią ze mną coś, czego nie potrafię sobie nawet wyobrazić, oni mają bardzo dziwne pomysły. Po prostu się przyczaję i poczekam na dogodną okazję.
Wstawałyśmy w głębokich nocnych ciemnościach, sygnałem do wstawania był łoskot polan, które rzucała przed kominkiem Kasia. Z jej pomocą wyskakiwało się spod pierzyny w lodowaty mrok. (...)
Śniadania jadłyśmy w czeladnejj0000008QEB6v21_000tp00Qczeladnej. Były one tak obfite, że pożywiłby się nimi batalion wojska, zakładając, że byliby to mocno wygłodzeni wojacy. Codziennie musiała być piwna zupa ze śmietaną, bez tej polewki śniadanie było nieważne. A potem do roboty.
– Małgoś, do kurnika!
– Jejmościanka Dorota, do serownij0000008QEB6v21_000tp00Rserowni!
– Ciebie jeno po śmierć posłać, wełnę prać będziemy.
– Małgoś, chybko do wędzarnij0000008QEB6v21_000tp00Swędzarni!
– Co siedzisz z założonymi rękami? Mało to roboty? Przędzęj0000008QEB6v21_000tp00TPrzędzę dziewkom wydaj.
– Ciotka Franciszka woła!
– Od próżnowania złe myśli się lęgną!
Kiedy byłam prawdziwą Małgosią, nie musiałam nic robić w domu. Sprzątanie – mama, zakupy – mama, pranie – mama, prasowanie – mama, gotowanie – mama. Od czasu do czasu coś kupowałam w sklepie i od czasu do czasu wynosiłam kubełek ze śmieciami do zsypu. Miałam się uczyć i nic więcej. W środy chodziłam na angielski. Wieczorami gapiłam się w telewizor albo siedziałam u Jolki.
Wtedy wydawało mi się, że mam mnóstwo pracy, jęczałam boleśnie, że jestem zmęczona i wyciągałam się jak długa na tapczanie, z talerzem jabłek lub torebką śmietankowych krówek pod samym nosem, aby nie trzeba było wstawać.
Tutaj dopiero dowiedziałam się, co to znaczy pracować w domu. Prawie wszystkie te zajęcia były ciężkie i brudne. Wełna cuchnie tłuszczem, a kurzu w niej tyle, że trzeba nieustannie kichać, kiedy wywleka się ją z worków i rozkłada na grubym płótnie. W wędzarni można się udusić, kaszlałam jeszcze długo potem, a zapach wędzonego mięsa prześladował mnie nawet nocą. Przy peklowaniuj0000008QEB6v21_000tp00Upeklowaniu i soleniu dźwigało się ogromne połciej0000008QEB6v21_000tp00Vpołcie mięsa, palce drętwiały od lodowatej wody, skóra siekała się drobno i boleśnie od grubej, ziarnistej soli. […]
A pani matka popędzała mnie, Dorotę i Klarę niczym naganiacz niewolników:
– Panna powinna wszelkie domowe arkanaj0000008QEB6v21_000tp00Warkana w małym paluszku mieć. Idź no dziczyznę naszpikować, jeno cienko kraj szperkęj0000008QEB6v21_000tp00Xszperkę, z wyczuciem, żeby za mastnej0000008QEB6v21_000tp00Ymastne nie było.
W wirze nieustannej roboty coś się przegryzało koło południa, także prawie na stojąco, i pracowało się dalej. Kiedy za okienkami zapadał wczesny, listopadowy zmrok, siadałyśmy w czeladnej, służebne dziewczęta przędły lub darły pierze, my zaś haftowałyśmy.
Rozpacz, nie miałam pojęcia o hafcie, a tu musiałam dziergać olbrzymią płachtę grubego jedwabiu sztywnymi, złotymi nićmi.
– Co to, jejmościance ćma na oczy padła, że krzywulce igłą sadzi? Niech no Małgosia spruje i od początku zacznie, jeno tym razem jak należy.
Nie potrafię nawet opowiedzieć, co to była za koszmarna robota. Te cholerne nici plątały się tak i siak, ściegi trzeba było kłaść maleńkie, prawie niewidoczne, raz koło razu, równiuteńko i w dodatku jeszcze przy świetle, od którego łzawiły oczy. […]
Za każde nieposłuszeństwo, zuchwałą odpowiedź, lenistwo, za zaprzeczanie zdaniu starszych moja tutejsza matka wymierzała surowe kary: nie do uwierzenia, ale wycinała nie tylko mnie, ale i Dorocie, i skwaszonej Klarze siarczyste policzki. Za poważniejsze wykroczenie byłyśmy pozbawione śniadania, obiadu lub wieczerzy. Ukarana grzesznica musiała klęczeć w kącie, a panna Franciszka jeszcze dogadywała:
– Niech no jejmościanka się nie wierci, bo grochu posypię. Kiedy ciało w opresjachj0000008QEB6v21_000tp00Zopresjach, dusza mięknie, klęcz, jejmościanka, na pokucie, skoroś zasłużyła.
No i jeszcze zamykanie w komórce. Można sobie było gardło zedrzeć od krzyku, pokaleczyć dłonie o masywne drzwi, siedziało się tam tyle czasu, ile moja tutejsza matka uważała za właściwe. W wyjątkowych wypadkach leczono krnąbrność enemą (czyli po prostu lewatywą) z ziół lub gorzkim wywarem, który trzeba było wypić duszkiem. Nie umiem powiedzieć, czy ukaranej poprawiało się od tego dekoktuj0000008QEB6v21_000tp010dekoktu (tak nazywała to panna Franciszka) jej fatalny charakter, ale było to lekarstwo tego rodzaju, że sama dobrze się zaczęłam zastanawiać nad każdym słowem, które przyszło mi wypowiedzieć w obecności tutejszej matki.

j0000008QEB6v21_00000_BIB_001Ewa Nowacka, Małgosia contra Małgosia, Warszawa 2006, s. 11–50.
Ćwiczenie 2

Kto opowiada historię jejmościanki Małgorzaty? Jak to wpływa na opowiadanie?

Ćwiczenie 3

Odpowiedz na pytania dotyczące narratora. Uzasadnij swoje odpowiedzi.

  • Czy bierze udział w wydarzeniach (jako bohater), czy tylko je obserwuje?

  • W której osobie się wypowiada?

  • Co wie o świecie, który opisuje? Jaki ma do niego stosunek?

  • Rozumie przyczyny wydarzeń?

  • Czy zna myśli bohaterów? Czy ich ocenia? Rozumie ich postępowanie?

RP3rypgHGvEPf11
licencja: CC 0
Ćwiczenie 4

Opowiedz, o jakich wydarzeniach w życiu Małgosi jest mowa w tym fragmencie powieści.

Ćwiczenie 5

Jak zachowuje się Małgosia? Jak odnosi się do innych postaci? O jakich cechach charakteru to świadczy?

Ćwiczenie 6

Wymień metody wychowawcze stosowane w czasach Jana III Sobieskiego, w które została przeniesiona Małgosia.

RwPg834tt6otx1
zadanie interaktywne
Ćwiczenie 7

Czego, twoim zdaniem, nauczyła się nastolatka żyjąca w XX wieku dzięki pobytowi w XVII‑wiecznym domu pani matki?

Ćwiczenie 8

Co podobałoby ci się w opisywanych czasach, a co nie? Dlaczego?

Ćwiczenie 9

Jak myślisz, czy Małgosi - żyjącej na co dzień w XVII‑wiecznym dworze szlacheckim, łatwo byłoby przystosować się do warunków panujących w XX wieku? Jakie problemy mogłaby mieć z przystosowaniem się do nowych warunków?

uzupełnij treść
Ćwiczenie 10
R1XeC5866UCpy1
zadanie interaktywne
Ćwiczenie 11

Wskaż kilka przykładów słów, których współcześnie się nie używa. Zapisz je w dwóch kolumnach: takie, które rozumiesz (tylko są przestarzałe) i takie, które są współcześnie zupełnie niezrozumiałe.

Raok1drLzXkTK1
zadanie interaktywne
Ćwiczenie 12

Opowiedz o dziwnym zachowaniu Małgosi z perspektywy innego bohatera utworu, np. mamy albo siostry.

j0000008QEB6v21_000tp001
j0000008QEB6v21_000tp004
j0000008QEB6v21_000tp005
j0000008QEB6v21_000tp009
j0000008QEB6v21_000tp00Z
j0000008QEB6v21_000tp00S
j0000008QEB6v21_000tp00A
j0000008QEB6v21_000tp00U
j0000008QEB6v21_000tp00V
j0000008QEB6v21_000tp002
j0000008QEB6v21_000tp00L
j0000008QEB6v21_000tp00R
j0000008QEB6v21_000tp00T
j0000008QEB6v21_000tp00M
j0000008QEB6v21_000tp003
j0000008QEB6v21_000tp006
j0000008QEB6v21_000tp00K
j0000008QEB6v21_000tp00F
j0000008QEB6v21_000tp00J
j0000008QEB6v21_000tp007
j0000008QEB6v21_000tp008
j0000008QEB6v21_000tp00B
j0000008QEB6v21_000tp00C
j0000008QEB6v21_000tp00D
j0000008QEB6v21_000tp00E
j0000008QEB6v21_000tp00G
j0000008QEB6v21_000tp00H
j0000008QEB6v21_000tp00I
j0000008QEB6v21_000tp00N
j0000008QEB6v21_000tp00O
j0000008QEB6v21_000tp00P
j0000008QEB6v21_000tp00Q
j0000008QEB6v21_000tp00W
j0000008QEB6v21_000tp00X
j0000008QEB6v21_000tp00Y
j0000008QEB6v21_000tp010