Przeczytaj
„Turyści Sikorskiego”
Wkrótce po klęsce kampanii wrześniowej we Francji powstał rząd polski gen. Władysława Sikorskiego. Nowy premier zdecydował o odtworzeniu polskich sił zbrojnych na wychodźstwie. Szeregi odtwarzanej armii zasilali liczni polscy emigranci zarobkowi z Francji i Belgii, a także uciekinierzy z obozów internowania w Rumunii i na Węgrzech. Przez „zieloną granicꔄzieloną granicę” na Zachód ruszyło również wielu ochotników z okupowanego przez Niemców i Sowietów kraju. Uciekinierzy narażali się, w przypadku pojmania przez sowieckich lub niemieckich okupantów, na śmierć albo zesłanie do obozów. W swoich niebezpiecznych wyprawach ku granicom Francji korzystali ze wsparcia alianckichalianckich dyplomatów na Bałkanach oraz rządu na wychodźstwie. Polskie władze organizowały bowiem siatki przerzutowe oraz utrzymywały sieć kurierów dostarczających uciekinierom pieniądze, fałszywe dokumenty oraz cywilne ubrania. Nazistowska propaganda określiła uciekinierów pogardliwym mianem „turystów Sikorskiego”. Przedarcie się na Zachód wymagało ogromnej determinacji, zaradności i odwagi, dlatego z czasem to określenie nabrało dla aliantów zaszczytnego znaczenia.
Wiosną 1940 r. w skład Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie wchodziło już ok. 80 tys. żołnierzy, w tym przede wszystkim przedstawiciele Polonii francuskiej, uciekinierzy z obozów dla internowanych na Węgrzech i Rumunii oraz ochotnicy, którym udało się przedostać do Francji z okupowanego kraju, oraz, w mniejszym stopniu, ochotnicy z Belgii i poborowi z Wielkiej Brytanii. Polacy wchodzili w skład czterech dywizjidywizji stacjonujących na terytorium Francji oraz Brygady Strzelców Karpackich utworzonej w Syrii, będącej wówczas francuskim obszarem mandatowymobszarem mandatowym. Skład Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie uzupełniały okręty wojenne, m.in. niszczyciele „Grom”, „Błyskawica” i „Burza” oraz okręty podwodne „Wilk” i „Orzeł”. Szkolenie bojowe we Francji przeszło ponad 8 tys. polskich lotników.
Wśród norweskich fiordówfiordów
Pomimo wielkiego entuzjazmu towarzyszącego odbudowie armii polskiej we Francji wiosną 1940 r. większość żołnierzy nie przeszła jeszcze odpowiedniego szkolenia. Brakowało również zaopatrzenia w broń. Niemniej gen. Sikorski zmobilizował pierwsze polskie jednostki do walki, gdy 9 kwietnia 1940 r. Niemcy zajęli Danię i zaatakowali Norwegię.
Norwegowie, dzięki militarnemu wsparciu aliantów, stawili silny opór najeźdźcom. Szczególnie ciężkie walki toczyły się o port Narwik, opanowany przez Wehrmacht już w pierwszym dniu inwazji. Narwik, niezamarzający na zimę port, miał ogromne znaczenie strategiczne jako punkt przeładunkowy rudy żelaza. Tą drogą III Rzesza sprowadzała trzecią część rudy żelaza ze Szwecji, niezbędnej dla sprawnego funkcjonowania niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Dla Niemców Narwik mógł także stanowić w przyszłości wygodną bazę do ewentualnej inwazji na Wyspy Brytyjskie. Siły aliantów skierowane do Skandynawii istotnie wzmocniła Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich pod dowództwem gen. Zygmunta Szyszko‑Bohusza. Służyło w niej ok. 5 tys. żołnierzy, co stanowiło blisko jedną trzecią alianckiego korpusu ekspedycyjnego w Norwegii. Takimi słowami zachęcał do walki Samodzielną Brygadę Strzelców Podhalańskich premier i wódz naczelny Władysław Sikorski:
Norwegia 1940: Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich w walkach o NarwikStrzelcy! Na was zwrócone są dziś oczy wszystkich towarzyszy broni, wszystkich towarzyszy tułactwa. Jutro zwróci się do was umęczony kraj, by w waszych czynach zaczerpnąć wiary oraz mocy dla dalszego wytrwania. Wiem, że okażecie się godni wielkiego zadania, jakie wam poruczyłem, wiem, że zachowując ścisłe braterstwo broni z waszymi francuskimi i angielskimi kolegami rywalizować będziecie z nimi na polu wypełnienia żołnierskiego obowiązku.
Oprócz strzelców w kampanii norweskiej wzięły aktywny udział także polskie niszczyciele ORP „Błyskawica”, ORP „Burza” i ORP „Grom”, które patrolowały fiordy i ostrzeliwały pozycje niemieckie. Ponadto polskie statki „Chrobry”, „Batory” i „Sobieski” służyły aliantom jako transportowce. Rozstrzygające o losach bitwy natarcie na Narwik przeprowadziła Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich oraz siły francuskiej Legii Cudzoziemskiej w nocy z 27 na 28 maja 1940 r. Akcja zakończyła się sukcesem – pierwszym w dziejach zmagań aliantów z III Rzeszą. Niestety zwycięstwo nie zostało wykorzystane. W dniu 10 maja 1940 r. Niemcy zaatakowały Francję i zadały jej poważne ciosy. W tej sytuacji aliancki korpus ekspedycyjny musiał wycofać się z Norwegii, aby walczyć przeciwko Niemcom we Francji.
Niezawiniona klęska i zasłużone zwycięstwo
Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, wciąż nie w pełni przygotowane do walk, poniosły olbrzymie straty podczas wojny obronnej Francji. Dowódca wykrwawionej w bojach 1 Dywizji Grenadierów, gen. Bronisław Duch, rozwiązał ją po ciężkich walkach w Lotaryngii. Części żołnierzy udało się przedostać do południowej Francji lub Szwajcarii. Pomimo dotkliwego braku sprzętu silny opór Niemcom stawiała 10 Brygada Kawalerii Pancernej pod dowództwem gen. Stanisława Maczka, do czasu gdy Niemcom udało się okrążyć ją pod Dijon. Część żołnierzy uniknęła niewoli, ewakuowawszy się różnymi trasami do Wielkiej Brytanii lub na południe Francji. W sumie ok. 15 tys. Polaków opuściło Francję drogą morską.
Nie dla wszystkich wystarczyło jednak miejsca na okrętach. Dlatego liczni żołnierze – kolejna fala „turystów Sikorskiego” – na własną rękę przebijali się przez Pireneje na południe lub podążali w kierunku Szwajcarii. Tymczasem stacjonująca w Syrii Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich nie dała się rozbroić i przeszła do Palestyny pod komendę brytyjską. Wobec kapitulacji Francji polskie władze na wychodźstwie w połowie czerwca 1940 r. podjęły decyzję o przeniesieniu siedziby rządu oraz ewakuacji armii do Wielkiej Brytanii.
W walkach we Francji brali również udział polscy lotnicy, m.in. dywizjon „Warszawski”, który bronił pozycji alianckich nad Sekwaną. Wkrótce po zakończeniu kampanii francuskiej polscy lotnicy zasłynęli jako bohaterowie bitwy o Anglię, która rozpoczęła się 8 sierpnia 1940 r. Polski 303 Dywizjon Myśliwski im. Tadeusza Kościuszki zanotował najlepsze osiągnięcia w walkach z samolotami Luftwaffe spośród wszystkich 66 dywizjonów, które uczestniczyły w walkach. W składzie, a potem u boku RAFRAF walczyły także cztery inne polskie dywizjony: dwa bombowe (300 i 301), dwa myśliwskie (302 i 303) oraz 81 polskich pilotów w dywizjonach brytyjskich. W sumie Polacy zestrzelili ok. 170 samolotów niemieckich i uszkodzili 36. Stanowiło to ok. 12 proc. strat Luftwaffe w bitwie o Anglię. Polacy zasłynęli przy tym niezwykłą odwagą, jak również nieustępliwością oraz mściwością. Dowódca lotnictwa myśliwskiego RAF Hugh Dowding stwierdził, że Polaków inspirowała „płonąca nienawiść do Niemców, która uczyniła z nich śmiertelnych przeciwników”. Wkład polskich lotników w powstrzymanie inwazji niemieckiej na Wyspy docenił ówczesny premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill. Wspominając m.in. udział Polaków w bitwie o Anglię, powiedział: Nigdy w historii ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak dużo tak nielicznym
. Ponadto ważną rolę w bitwie o Atlantyk odegrała polska marynarka wojenna. Kontrola tras na Atlantyku miała kluczowe znaczenie dla Wielkiej Brytanii, gdyż umożliwiała jej korzystanie z niezbędnych dla skutecznego prowadzenia działań wojennych dostaw sprzętu wojskowego oraz żywności ze Stanów Zjednoczonych. Podczas bitwy o Atlantyk szczególnie zasłynął ORP „Piorun”, który wziął udział w akcji zatopienia przez aliantów „Bismarcka”, najpotężniejszego niemieckiego pancernika.
Polscy piloci zyskali na Wyspach status prawdziwych idoli. Nie musieli płacić za posiłki w barach, kontrolerzy nie pozwalali im regulować opłat za bilety, regularnie gościli na ekskluzywnych przyjęciach. Kiedy jeden z Polaków przez pomyłkę wylądował ze spadochronem na polu golfowym, niemal automatycznie został przyjęty do klubu. To Absolutne Tygrysy
– mówił sekretarz króla Jerzego, który postanowił osobiście pogratulować Polakom sukcesów w bazie Northolt. Niestety król nie zdołał dłużej porozmawiać z pilotami, których znajomość języka angielskiego częstokroć ograniczała się jedynie do najprostszych słów. Jeden z nich, oszołomiony wizytą, poprosił, używając zwrotu znanego mu z procedur lotniczych: Say again, sir
(Niech pan powtórzy). Polscy piloci uchodzili także za wyjątkowo szarmanckich, a angielscy koledzy zazdrościli im podbojów miłosnych. Stali się szeroko rozpoznawalnymi polskimi bohaterami narodowymi za sprawą literatury (Dywizjon 303 Arkadego Fiedlera) i kinematografii (np. Dywizjon 303. Historia prawdziwa w reżyserii Denisa Delicia z 2018 r.).
„Szczury Tobruku”
Niezwykle ciężkie walki stały się udziałem stacjonującej w Palestynie Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich pod dowództwem gen. Stanisława Kopańskiego. Toczyły się one bowiem w skrajnie trudnych warunkach klimatycznych i terenowych przeciwko doborowym jednostkom niemieckim. W sierpniu 1941 r. strzelcy otrzymali rozkaz wsparcia obrony ważnej twierdzy Tobruk w Libii. Zadanie należało do niezwykle odpowiedzialnych, ponieważ Tobruk miał znaczenie strategiczne dla panowania nad całym obszarem działań wojennych w Afryce Północnej. Opanowanie twierdzy otwierałoby siłom niemiecko‑włoskim drogę do inwazji na tereny roponośne w Egipcie.
Polacy obsadzili najtrudniejszy do utrzymania zachodni odcinek miasta. Walczyli w pustynnych warunkach przeciwko doborowym niemieckim jednostkom Afrika Korps pod dowództwem słynnego „Lisa Pustyni”, gen. Erwina Rommla. Obrońcom dokuczało szczególnie poczucie odcięcia od świata w zakurzonych, skalistych, pełnych szczurów okopach. Pomimo intensywnego ostrzału przez artylerię i lotnictwo Polacy zasłynęli z brawurowych, nocnych wypadów na pozycje przeciwnika. Podczas swoich eskapad brali jeńców, niszczyli wieże obserwacyjne, dezorganizowali system łączności i dowodzenia przeciwnika. Brygada zdołała utrzymać pozycje przez cztery miesiące, do 27 listopada 1941 r. Niemiecka propaganda pogardliwie nazwała obrońców Tobruku „szczurami”. Podobnie jednak jak w przypadku „turystów Sikorskiego” określenie „szczury Tobruku” nabrało dla aliantów pozytywnego i zaszczytnego znaczenia. Danina krwi Strzelców Karpackich była wysoka: w walkach o Tobruk poległo ponad 100 żołnierzy polskich, kilkuset zaś zostało rannych lub zachorowało z powodu ekstremalnych warunków bytowych. Pomimo dotkliwych strat Polacy kontynuowali walki w Afryce Północnej do marca 1942 r.
Słownik
(z franc. alliance – przymierze) państwa walczące przeciwko państwom Osi podczas II wojny światowej
(dawniej nazwa skrócona: dyon) w lotnictwie – pododdział taktyczny (np. dywizjon myśliwski, bombowy), składający się zwykle z dwóch lub więcej eskadr
(fr. escadre) najmniejsza samodzielna jednostka lotnictwa wojskowego złożona z kilku samolotów; kilka eskadr może tworzyć dywizjon lub pułk
(norw. fjord) wąska, długa, często rozgałęziona i bardzo głęboka (do 1300 m) zatoka morska powstała w wyniku zalania przez morze dolnych części dolin lodowcowych; dno fiordów jest nierówne, zbocza zaś strome, zwykle skaliste; fiordy tworzą np. wybrzeża Norwegii, Grenlandii, Szkocji i Alaski
(pol. Królewskie Siły Powietrzne) siły lotnicze Wielkiej Brytanii powstałe w 1918 r.
terytoria zabrane po I wojnie światowej Niemcom i Turcji i powierzone państwom Ententy; po II wojnie światowej terytoria przekształcono w terytoria powiernicze ONZ
słabo strzeżony odcinek granicy państwa; często na terenie lasów lub łąk
Słowa kluczowe
alianci, bitwa o Anglię, fiordy, Narwik, bitwa o Tobruk, Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, RAF, rząd londyński, Władysław Sikorski,II wojna światowa, Polska pod okupacją, polskie władze na uchodźstwie
Bibliografia
R. Kaczmarek, Historia Polski 1914–1989, Warszawa 2010.
W. Roszkowski, Historia Polski 1914–2015, Warszawa 2019.
O. Terlecki, Generał Sikorski, Kraków 1981.