Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki

Forma gatunkowa dziennika. Słynne dzienniki polskich pisarzy

Dziennik to forma z pogranicza beletrystyki i dokumentu. Ze względu na cechy językowe przypomina esej, list, reportaż, felieton, natomiast biorąc pod uwagę tematykę i treści, zawiera elementy charakterystyczne dla tekstów dokumentarnych. Dziennik przedstawia więc rzeczywistość z subiektywnej perspektywy pisarza, ale zawsze odnosi się do obiektywnych, autentycznych wydarzeń, które są przetwarzane w jego odbiorze świata. Zawiera chronologiczny, zwykle (choć nie zawsze) codzienny zapis wydarzeń oraz przeżyć autora.

R1RmiRh7YJKhg
Źródło: Piqsels, domena publiczna.

Dziennik osobisty (intymny)dziennik osobisty (intymny)Dziennik osobisty (intymny) pisarza jest formą autobiografiiautobiografiaautobiografii – opisu jego własnego życia. Zwykle posiada szeroki zakres i tematyczny, i stosowanych stylów. Zawiera opis refleksji, przeżyć, odczuć, sytuacji, w których autor uczestniczył, lub lektur, które przeczytał. Czasem mieści także pomysły na teksty, ich zarysy, a nawet niemal gotowe utwory literackie. Dzienniki osobiste pisarzy w różny sposób wyrażają odczucia autorów – od bardzo szczerych i intymnych wypowiedzi po autokreacyjne i literackie przedstawienia samych siebie. Są więc bogatym źródłem wiedzy o życiu i twórczości artystów oraz historii, której świadkami byli ci właśnie pisarze.

Do znanych polskich dzienników pisarzy XX w. należą:

  • Dzienniki Zofii Nałkowskiej – wydane w 6 tomach, obejmują lata 1899‑1954,

  • Dzienniki Jarosława Iwaszkiewicza – opublikowane pośmiertnie w 3 tomach, zawierają zapiski z lat 1911‑1980,

  • Dzienniki Marii Dąbrowskiej – wydane w całości w 13 tomach, powstałe w latach 1914‑1965,

  • Dzienniki Witolda Gombrowicza – wydane w 3 tomach, obejmują lata 1953‑1969,

  • Dziennik Jana Lechonia – wydany w 3 tomach, zawiera zapisy z lat 1967‑1973,

  • Dziennik pisany nocą Gustawa Herlinga‑Grudzińskiego – wydany w 5 tomach, pisany w latach 1971‑1992,

  • Z dnia na dzień. Dziennik literacki 1972–1979 Jerzego Andrzejewskiego – wydany pośmiertnie w dwu tomach,

  • Dzienniki Stefana Kisielewskiego – obejmują lata 1968‑1980,

  • Dziennik Krzysztofa Mętraka – wydany w dwu tomach, obejmuje lata 1969‑1983.

Dziennik 1953‑1956 Witolda Gombrowicza

RW56B4pb3tF691
Witold Gombrowicz
Źródło: MEDIODESCOCIDO, Flickr, licencja: CC BY 2.0.

Dziennik Witolda Gombrowicza, przebywającego na emigracji od 1939 r., to jeden ze słynniejszych utworów tego rodzaju w polskiej literaturze. Jest przykładem dzieła przypominającego bardziej esej niż diariusz (codzienny opis wydarzeń) – zapisem rozmyślań i refleksji pisarza na tematy literackie, filozoficzne, społeczne, polityczne. Tekst zawiera duży ładunek autokreacji. Szczególnym tematem tego dzieła jest polskość i zmaganie się z nią z perspektywy polskiego emigranta i intelektualisty, zakorzenionego w rodzimej kulturze, który sprzeciwia się jednak romantycznym mitom narodowym, pielęgnowanym przez środowiska polonijne.

Witold Gombrowicz Dziennik 1953-1956

Poniedziałek
Ja.
Wtorek
Ja.
Środa
Ja.
Czwartek
Ja. […]
Kiedyś zdarzyło mi się uczestniczyć w jednym z tych zebrań [emigracyjnych] poświęconych wzajemnemu polskiemu krzepieniu się i dodawaniu ducha… gdzie, odśpiewawszy Rotę i odtańczywszy krakowiaka, przystąpiono do wysłuchiwania mówcy, który wysławiał naród albowiem „wydaliśmy Szopena”, albowiem „mamy Curie-Skłodowską” i Wawel, oraz Słowackiego, Mickiewicza i, poza tym, byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa a konstytucja Trzeciego Maja była bardzo postępowa… Tłumaczył on sobie i zebranym, że jesteśmy wielkim narodem, co może nie wzbudzało już entuzjazmu słuchaczy (którym znany był ten rytuał – brali w tym udział jak w nabożeństwie, od którego nie należy oczekiwać niespodzianek) niemniej jednak było przyjmowane z rodzajem zadowolenia, że stało się zadość patriotycznej powinności. Ale ja odczuwałem ten obrządek jak z piekła rodem, ta msza narodowa stawała mi się czymś szatańsko szyderczym i złośliwie groteskowym. Gdyż oni, wywyższając Mickiewicza, poniżali siebie – i takim wychwalaniem Szopena wykazywali to właśnie, że nie dorośli do Szopena – a lubując się własną kulturą, obnażali swój prymitywizm. Geniusze! Do cholery z tymi geniuszami! Miałem ochotę powiedzieć zebranym: – Cóż mnie obchodzi Mickiewicz? Wy jesteście dla mnie ważniejsi od Mickiewicza. I ani ja, ani nikt inny, nie będzie sądził narodu polskiego według Mickiewicza lub Szopena, ale wedle tego co tu, na tej sali, się dzieje i co tu się mówi. Gdybyście nawet byli narodem tak ubogim w wielkość, że największym artystą waszym byłby Tetmajer lub Konopnicka, lecz gdybyście umieli mówić o nich ze swobodą ludzi duchowo wolnych, z umiarem i trzeźwością ludzi dojrzałych, gdyby słowa wasze obejmowały horyzont nie zaścianka, lecz świata… wówczas nawet Tetmajer stałby się wam tytułem do chwały. Ale tak jak rzeczy się mają, Szopen z Mickiewiczem służą wam tylko do uwypuklenia waszej małostkowości – gdyż wy z naiwnością dzieci potrząsacie przed nosem znudzonej zagranicy tymi polonezami po to jedynie, aby wzmocnić nadwątlone poczucie własnej wartości i dodać sobie znaczenia. Jesteście jak biedak, który chwali się, że jego babka miała folwark i bywała w Paryżu. Jesteście ubogimi krewnymi świata, którzy usiłują imponować sobie i innym. Nie to wszakże było najgorsze i najdotkliwsze, najbardziej upokarzające i bolesne. Najstraszniejsze było, iż poświęcano życie, współczesny rozum na rzecz nieboszczyków. Gdyż tę akademię można było określić jako wzajemne otępianie się Polaków w imię Mickiewicza… i żaden z obecnych nie był tak niemądry, jak to zgromadzenie, które stanowili i które ziało kiepskim, pretensjonalnym, fałszywym frazesem. Zgromadzenie zresztą wiedziało o tym, iż jest niemądre – niemądre ponieważ dotyka spraw, których ani myślowo ani uczuciowo nie opanowało – i stąd ten szacunek, ta skwapliwa pokora wobec frazesu, ten podziw dla Sztuki, ten język umówiony i nauczony, ten brak rzetelności i szczerości. Tu recytowano. Lecz zgromadzenie było nacechowane skrępowaniem, sztucznością i fałszem także dlatego, iż brała w nim udział Polska, a wobec Polski Polak nie umie się zachować, ona go peszy i manieruje – onieśmiela go w tym stopniu, iż nic nie „wychodzi” mu właściwie i wprawia go w stan kurczowy – zanadto chce Jej pomóc, zanadto pragnie Ją wywyższyć. Zauważcie, iż wobec Boga (w kościele) Polacy zachowują się normalnie i poprawnie – wobec Polski tracą się, to coś do czego się jeszcze nie przyzwyczaili.

wg Źródło: Witold Gombrowicz, Dziennik 1953-1956, Kraków 1989, s. 9, 12–14.

Dziennik 1954 Leopolda Tyrmanda

R19KEOj8tnlFE1
Tablica pamiątkowa na kamienicy przy ul. Konopnickiej 6 w Warszawie, gdzie mieszkał Leopold Tyrmand.
Źródło: Adrian Grycuk, dostępny w internecie: Wikimedia Commons, licencja: CC BY-SA 3.0.

Dziennik ten obejmuje jedynie trzy pierwsze miesiące 1954 r. i nie doczekał się kontynuacji. Jego fragmenty były publikowane w odcinkach w 1974‑1978 r. w londyńskich „Wiadomościach”. W całości został wydany w Londynie w 1980 r., w Polsce – z ingerencjami cenzury w 1989 r., a bez ingerencji cenzury – dopiero w 1995 r. Twórca słynnej powieści Zły, której pisanie przerwało pracę autora nad dziennikiem, opisuje w nim rzeczywistość epoki stalinowskiej w Polsce. Dziennik Tyrmanda jest przykładem utworu będącego w dużej mierze opisem otaczającego pisarza świata – w ten sposób zbliża się do dziennikarskiej relacji o społecznej rzeczywistości, w której przyszło żyć pisarzowi.

Leopold Tyrmand Dziennik 1954

1 stycznia 1954 roku […] Dziennik to opukiwanie złożoności szczegółu, tego co drobne. Tak powiedziałby pisarz wrażliwy i subtelny. Zupełnie nie wiem, skąd mi się wzięło to zdanie. Ale wiem, że nikt, kto nie brał się do pisania dziennika, nie może pojąć trudności. Jest to trudność praktyczna. Jak zapisać mikrobiologię dnia? Albo naszą własną psycho‑magmę? Jak egzystencja zrasta się w codzienność, niezwykłość naszego istnienia w zwykłość? Ale, że nie sposób bez selekcji – bo w ogóle bez selekcji nikt niczego nie robi, mimo że niektórzy bardzo chcą – więc tekst ulega organizacji. Dziennik przestaje być spowiedzią, poczyna dawać świadectwo. Czemu? I czy o to właśnie chodzi? Częściowo tak, nie łudźmy się. O świadectwo sobie samemu wystawione. Świadectwo z pierwszej ręki. Przez kogoś najlepiej zorientowanego, choć skłonnego do minimalnych i zwalczanych nadużyć. Ale jak tu zwalczać własne odczucie prawdy, krzywdy, sprawiedliwości? Jakże wyplenić upiększenia z parszywych związków człowieka z epoką? Z drugiej strony, chcę sprawdzenia siebie, klasyczne pożądanie wyrzuconych na margines życia. Nie mam talentu kontemplacji ani daru tworzenia dla samego tworzenia. Jak powiedział kilka dni temu Kisiel, noszę w sobie wielką potrzebę i umiejętność dzielenia się z ludźmi tym, co potrafię wyprodukować od razu, wiadomo zaś, co produkuje się od razu. Tak powiedział. To prawda: z powołania jestem dziennikarzem, konstrukcje moje podlegają gwałtom dezaktualizacji. Także nie potrafię pisać inaczej niż dla konkretu w czasie i przestrzeni. Czy dziennik przyniesie ulgę? Systematyczność w miejsce kompozycji? Dzienniki są proustowskie: ich próby zatrzymania cieni na twarzach, godzin uciekającego czasu, wypukłości na doraźnych wspomnieniach, zmuszają do bezinteresowności, której nie ma ani we mnie, ani w mej zwykłej pracy. Nigdy nie przepadałem za Proustem, ale rozumiem, że można się nim żywić. […]

Miałem zaproszenia do Klubu Dziennikarzy. Dlaczego mi jeszcze przysyłają, nie wiem. Sylwester u nich to dzisiejsza warszawska ekskluzywność i snobizm: wycofani z placówek dyplomaci, plastycy, literaci, aktorzy, trochę komunistycznych możnowładców prasy i propagandy, potentaci biur oraz bliżej nie sprecyzowani dandysi gospodarki planowej i niedobitki walk klasowych. Elita. (Elita?) Prawdziwa władza i wpływy, czyli partia, rząd i starannie dobrany proletariat […]. Warszawa jest dla mnie składnicą znajomych: mam ich tu potężny zapas, ze wszystkich środowisk; na takim balu znam chyba połowę zawartości ścian. Tu trzeba być szybkim i twardym, inaczej trudno to przeżyć, riposty muszą być natychmiastowe i na punkt. A ja bez kropli alkoholu, wypruty, konwersacyjnie nieagresywny, niemal łup byle kogo.

lt Źródło: Leopold Tyrmand, Dziennik 1954, Warszawa 2009, s. 9–11.

Słownik

autobiografia
autobiografia

(gr. autós + biós + grapho) – opis życia autora, dokonany z jego perspektywy i jego piórem dziennik – utwór zapisujący w kolejności chronologicznej wydarzenia z życia autora

dziennik osobisty (intymny)
dziennik osobisty (intymny)

utwór autobiograficzny, zapisujący przeżycia i refleksje autora, prowadzony z dnia na dzień i na bieżąco, bez dystansu czasowego do opisywanych wydarzeń

pamiętnik
pamiętnik

utwór o charakterze dokumentarnym, obejmujący zapis wydarzeń i przeżyć autora, prowadzony z dystansu czasowego, zawierający wspomnienia autora