Sprawdź się
Aleje UjazdowskieAleje Ujazdowskie, niedzielne południe,
Koniec września – już wiecie? – tak, jak wtedy bywa:
Bez troski i niebiesko, tak ciepło i cudnie,
Że dusza się zanosi od słońca szczęśliwa.Mieszam się w gwarnym tłumie, i chodzę, i brodzę,
Uśmiechnę się do siebie, przez zęby zagwiżdżę,
Za spojrzeniami dziewcząt oczyma zawodzę,
Bezczelnie w twarz zaglądam i śmiesznie się mizdrzę.Znajomym się uprzejmie kłaniam aż do ziemi,
I ognia z wdziękiem proszę u złych lowelasów,
Dzieciom trącam obręcze i kłócę się z niemi
I nie drażni mnie nawet grzech krzywych obcasów.
Na podstawie informacji z e‑materiału oraz z dostępnych źródeł napisz, jaką funkcję pełniły kawiarnie literackie w przedwojennej Warszawie.
Proces o zabójstwo tancerkiObecność moja w sądzie wzbudziła zdziwienie na ławie prasowej. Cóż to? „Wiadomości Literackie” wysyłają swego sprawozdawcę na sensacyjny proces? Pismo poświęcone krytyce i sztuce udziela miejsca sprawom, które podlegały dotąd wyłącznej i chciwej eksploatacji pism codziennych? Widziałam twarze niemal zgorszone. Cóż robić? Literatura ma ten przywilej, że wpycha się wszędzie, wszystko jest dla niej pożywieniem, nęci ją zawsze zagadka przestępstwa i zbrodni. A że coraz bardziej zacierają się różnice w hierarchii rodzajów literackich, lekceważony do niedawna reportaż zaczyna się czuć coraz pewniej wśród swoich czcigodnych poprzedników.
Oko w oko z kryzysem. Reportaż z podróży po Polsce- Bieduje się i głoduje – mówi gospodyni. – Cóż to za życie? Ani żyć, ani umrzeć.
Pan Antoni: – Dotychczas głównym źródłem utrzymania była wyprzedaż tego, co mieliśmy. Poszły ubrania, kołdry, poduszki. Teraz kolej na resztę: łóżko bez pościeli, sienniki i pustą szafę.
Gdy weszliśmy do sklepiku kolonialnego – opisuje Wrzos spacer z synem pana Antoniego, zaproponowałem Romanowi, abyśmy coś zjedli.
Roman stanął przed ladą, na której poukładane były bloki z czekoladą, słoiki z miodem i konfiturami, cukierki, pierniki, popatrzał i rzekł po chwili: – Chleba….
[...] W bramach domów, wśród nocy, pod łodziami, nad brzegami Wisły, na przystaniach i w kabinach plażowych śpią bezdomni. Można ich spotkać na ławkach w Alejach albo na klatkach schodowych, na strychach i w piwnicach. W jednym tylko przytułku na Dzikiej, w sławnym „Cyrku”, sypia ponad tysiąc osób. W korytarzach, przy ubikacjach, wśród najgorszych wyziewów, leżą na ziemi ludzie ubrani w łachmany. W powietrzu unosi się ciężki zapach najpotworniejszej nędzy i brudu.
Kapitan Kryzys przytył pięć kiloWarszawskich bezdomnych wciąż najłatwiej znaleźć nad Wisłą, na Gocławiu, niedaleko przepompowni Gruba Kaśka, urzęduje Kapitan. [...] Latem palą ogniska, grillują. Się żyje. Zimą idą do schronisk.
- Jak się żyje? Jako bezdomny przytyłem już pięć kilo. W życiu nie pamiętam, żebym tyle jadł. Idziemy rano na peweksy… Jakie peweksy? No, na śmietniki. Co tam ludzie wyrzucają, to się w głowie nie mieści – i Kapitan wyciąga z garba szynkę, konserwę i kawałek sera. – Jedzenia mamy od cholery. A ludzie nawet wódkę wyrzucają. Zrobią imprezę, nie dopiją i wszystko – srrrrru! – na śmietnik. Rysiek kiedyś znalazł na śmietniku komputer. Ale nie wiemy, jak go uruchomić. A kalkulator jaki znalazł! Pokaż Rysiu. [...] Skąd kryzys? proste. Za dobrze się ludziom powodzi. Kto widział, żeby chleb wyrzucać? I konserwę. I mięso. I kalkulatory?