Sprawdź się
Do podanych wyrazów dopisz po 4 synonimy.
Źródło: Eugène Ionesco, Łysa śpiewaczka. Antysztuka, tłum. J. Lisowski, [w:] tegoż, Łysa śpiewaczka. Lekcja. Krzesła, wyd. 2, Izabelin 2004, s. 56, 57, 59
Udowodnij, że Łysa śpiewaczka jest tragikomedią – sformułuj dwa argumenty i opatrz je przykładami z tekstu.
Wyjaśnij, na czym polega absurdalność zacytowanych wypowiedzi bohaterów Łysej śpiewaczki.
Łysa śpiewaczka. AntysztukaSTRAŻAK: […] już muszę iść […] punktualnie za trzy kwadranse i szesnaście minut mam pożar na drugim końcu miasta.
Łysa śpiewaczka. AntysztukaPAN SMITH: Lepsza polędwica w szalecie niż onuce w galarecie.
Łysa śpiewaczka. AntysztukaPAN MARTIN: Podłoga jest pod nami, a sufit nad nami.
Na podstawie zakończenia Łysej śpiewaczki wyjaśnij, jaką wizję społeczeństwa XX wieku przedstawia sztuka.
Łysa śpiewaczka. AntysztukaCisza. Powraca światło. Na scenie siedzą państwo Martin i wypowiadają pierwsze kwestie państwa Smith.
R1WSV8xzWe1ZX1
Czy państwo Smithowie i państwo Martinowie z Łysej śpiewaczki mogliby być bohaterami wiersza Mieszkańcy Juliana Tuwima? Odpowiedzi udziel w formie rozprawki liczącej przynajmniej 250 słów. Poprzyj swoje argumenty przykładami z obu tekstów.
MieszkańcyStraszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach
Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
Zgroza zimowa, ciemne konanie.Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań – na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc – widzą wszystko oddzielnie:
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż, papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.I znowu mówią, że Ford... że kino...
Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna...
Warstwami rośnie brednia potworna
I w dżungli zdarzeń widmami płyną.Głowę rozdętą i coraz cięższą
Ku wieczorowi ślepo zwieszają.
Pod łóżka włażą, złodzieja węszą,
Łbem o nocniki chłodne trącając.I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki,
Spodnie na tyłkach zacerowane,
Własność wielebną, święte nabytki,
Swoje, wyłączne, zapracowane.Potem się modlą: „od nagłej śmierci...
...od wojny... głodu... odpoczywanie”
I zasypiają z mordą na piersi
W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie.